Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/82

Ta strona została skorygowana.

traca się miarę wiersza. Takich szczegółów było więcej, a rytmika daleką była od muzycznej przejrzystości. Całość przedstawienia szła składnie, z wyjątkiem klaki, która działała nie dość dyskretnie i inteligentnie: nie wiem czyj to wydział, ale trzebaby to wycieniować.





Teatr miejski im. Słowackiego: Rzeczywistość, komedya w 3 aktach B. Gorczyńskiego. (Wznowienie).

Słuchając po raz drugi Rzeczywistości, z której już miałem sposobność obszerniej zdawać sprawę, tem większą czułem urazę do autora, iż swoją doskonale pomyślaną sztukę zeszpecił tak czczym i płaskim dyalogiem. Nie wiem, czy to z przyczyny sierpniowej kanikuły, czy że, znając już treść i nie podtrzymywany zaciekawieniem, więcej byłem wrażliwy na epizody, dość, że, tym razem, ta „pomidorówka“, to wieczne „pranie“ i kołnierzyki, jako kontrast do „duchowego życia“, jeszcze cięższe mi się wydawały do strawienia. A język! Wśród beznadziejnie trywialnej rozmowy Reny z Romanem w I. akcie, przeplatanej takiemi wyrażeniami, jak hopy i kicze, naraz takie kwiatki: „Wykąpiesz mnie w krynicy upojeń i rozkoszy“, etc. — „Tak bardzo go pragniesz?“ mówi jedna kobieta do drugiej; — „kocham go i pragnę“, odpowiada ta wkrótce potem. I znowu, za chwilę, Rena do Romana: „Czy pragniesz?“ i Roman o sobie: „jest we mnie zwierzę, które pragnie“; i Roman do szwaczki Karolki: „Nie pragniesz mnie?“. Biedna jest wogóle literatura; ani rusz nie może się obejść bez szczudeł