automobilowej, skórzanej, tłuszczowej, czy ja wiem zresztą jakiej jeszcze. Bo jednak, mimo swego „ukraińskiego“ nazwiska, Fedycki byłby pozostał przy nas: przytuliłaby go gościnnie jakaś centrala lub intendentura.
Z przymiotów Zapolskiej jako komedyopisarki wypływa naturalnym sposobem to, iż daje ona świetne role. Każde słowo gra, ani jedno zdanie nie jest czczą gadaniną w którą aktor musi wstrzykiwać litrami własną krew aby jej nadać pozory życia. Wyborna zeszłoroczna obsada sztuki zmieniła się tylko w drobnej mierze: niestety, nie można rzec aby szczęśliwie. Przykro to komuś powiedzieć, ale p. Wasilewski nie ma warunków na kochanka (tj. we wczorajszej sztuce, pozatem nie mam prawa sądzić). Nie ma ani warunków, ani tego rozbrajającego humoru, który jest nieodzowny w tej roli, jeżeli nie ma się stać obrzydliwą. Wyznaję, iż nie mogłem się w niej odżałować p. Żarskiego. Bywają role, które, szczęśliwym trafem, tak zlewają się z osobistą indywidualnością danego artysty, iż doprawdy trudno rozróżnić gdzie się kończy sztuka a zaczyna natura. Nie mogłem się odżałować p. Żarskiego, choćby dla tej uroczej pogody, z jaką mówił do kochanki: „Wiesz, umiem już jeździć na rowerze; przejechałem psa i dziecko i nie spadłem“. Rola Żony w interpretacyi p. Pancewiczowej jest małym arcydziełem. Nietylko artystka uwydatnia w niej każdy najdrobniejszy szczegół, każdą intencyę autorki, ale grą swoją, pełną ognia i żywiołu, podnosi ją, z płaskiej sfery w jakiej akcya się rozgrywa, do wyżyn wiekuistych zagadek kobiecości. Ta arcypłytka
Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/89
Ta strona została skorygowana.