Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Flirt z Melpomeną.djvu/99

Ta strona została skorygowana.

sceniczną Rittnera, którym niejednokrotnie miałem sposobność złożyć hołd na tem miejscu, aby nie powiedzieć śmiało i otwarcie, iż Ogród młodości uważam za omyłkę w karyerze pisarskiej autora. Omyłki takie miewali najtężsi twórcy, a zazwyczaj płyną one ze szlachetnego źródła. Któryż z wielkich realistów, któryż z wielkich komików, nie przechodził paroksyzmów wstrętu do swej sztuki, i nie pragnął rozwinąć skrzydeł do obłocznych lotów? Toć Molier, lekceważąc swoje pierwsze laury komedyopisarza i pragnąc wzbić się „wyżej“, próbował przerzucić się od „błazeństwa“ do „wielkiej poezyi“ i napisał straszne, zapomniane dziś doszczętnie dramidło Don Garcia z Nawary! Szczęściem, sztuka padła jak długa; gdyby spotkała się z uznaniem, Molier byłby może szedł dalej na tej drodze, z jakąż krzywdą dla literatury! A ileż takich omyłek np. w Balzaku, ileż takich fałszywych wzlotów w krainę poezyi.
Nie twierdzę bynajmniej, aby kraina ta była dla p. Rittnera zamkniętą. Poezya wschodzi wszędzie, tylko ją zbierać. Talent jego, mądry, intelektualny, zrównoważony, umiał ją niejednokrotnie destylować z pierwiastków rzeczywistości. Ale zwiewne ogrody poetycznej złudy, lotnej fantazyi, są dlań, jak sądzę, tylko tęsknem rojeniem zamkniętego w swej pracowni alchemika. To niby Gretchen przy kołowrotku, która się zjawia staremu Faustowi; ale za chwilę jej posiadania trzeba sprzedać duszę dyabłu. Musset, Verlaine drogo płacili za swoje natchnienia.
Ogród młodości cieszy się podobno olbrzymiem powodzeniem w wiedeńskim Burgteatrze. I to nam