Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

zrozumiałby, że właśnie należy, że to najbardziej nawet z finansowego punktu widzenia opłaca się, opierać swoją kalkulację nie na tabelkach giełdowych, nie na koniunkturze, lecz na zaufaniu do człowieka. I tu można doznać zawodu, ale czyż nie stokroć więcej zawodów spotyka tych, którzy jedynie wartości materialne biorą w rachubę. Jedna burza giełdowa, jedna zmiana koniunktury i oto rozsypuje się w gruzy najbardziej „murowane“ obliczenie…
Tu spojrzał Justyn na łysawego młodzieńca i przypomniał radę, którą ten dawał Domaszewiczowi. Zapewne, doradzając mu taką rzecz nie zdawał sobie sprawy, że Marek jest w najbliższej przyjaźni z wierzycielem. Zapewne i sam w stosunku do własnego przyjaciela postąpiłby uczciwie..
Rozmyślania Justyna przerwał jakiś huczniejszy od innych toast.
Po obiedzie zabrał się do pisania obszernego listu do Moniki. Nie rozstawali się prawie nigdy. To też teraz niezależnie od sprawozdania z pobytu w Zapolu i ze ślubu Janki, miał jej do zakomunikowania całe setki różnych myśli, musiał podzielić się z nią wieloma nowymi wrażeniami. I jeżeli list jego tchnął tak wielką tęsknotą, nie było w niej odrobiny przesady.
Jego miłość do Moniki zdawała się wzrastać z roku na rok. Wprawdzie w pierwszym okresie małżeństwa dość często wynikały między nimi różne drobne starcia, które wówczas wydawały się obojgu tragediami. Jednak z biegiem czasu ich charaktery, ich usposobienia, ich indywidualności idealnie przystosowały się do siebie. Do wielkiej miłości życie dodało im skarb drugi, niemniej cenny: wzajemne przywiązanie.
Toteż jeżeli, wyjeżdżając teraz z Warszawy, Justyn nie wyobrażał sobie, jak wytrzyma przez kilka dni z dala od Moniki, to w tej chwili, po upływie zaledwie kilkudziesięciu godzin, nie był zdolny myśleć o niczym innym, jak tylko o powrocie.
Niestety teraz wyjechać nie mógł. Wieczorem miał odbyć się wielki bal i przed tym zamknięciem uroczystości weselnych o wyjeździe nie mogło być mowy.
Podczas balu Justyn przeważnie rozmawiał z Markiem. Gdy już nad ranem zatańczył z panną młodą i powiedział jej, że w południe zamierza wyjechać, Janka nie zaprotestowała: