i nagle otrząsnął się: — Przecie ona ma własne, stokroć bliższe zmartwienia…
Wyjął z kieszeni jej list i przebiegł go wzrokiem po raz trzeci. Teraz sprawa wydała mu się znacznie poważniejszym zagadnieniem. Zaczął przypominać sobie tysiące szczegółów z ich pożycia. Jeszcze dwadzieścia cztery godziny temu bez wahania dałby głowę, że na jej i na jego szczęściu nie ma najmniejszej plamki, najmniejszej skazy. A teraz w pamięci odżywały drobne, pozornie nic nie znaczące zdarzenia. Choćby te łzy Moniki. W pewnych okresach dostrzegał w jej kochanych oczach ślady płaczu. Przypisywał to zdenerwowaniu, które większości kobiet w tych właśnie okresach dokucza.
Albo jej zamyślenia. Zdarzało się mu pochwycić w jej wzroku takie melancholijne mgiełki.
— Tak. Mogłem nie przypisywać tym objawom znaczenia, ale jak się to stało, że nie zastanowił mnie jej egzaltowany stosunek do dzieci!
Tu było wiele, bardzo wiele faktów. Monika na widok małego dziecka zapominała o wszystkim. Przerywała najważniejszą rozmowę, by pochylić się nad dziecinnym wózkiem.. I jak wówczas promieniała!… W Mediolanie spóźniła się na pociąg, bo w parku bawiła się z jakimś dwuletnim bobaskiem… Mieli później moc kłopotu z wizami. Albo to ustawiczne latanie do szwaczki na czwarte piętro, do jej córeczki…
Zasępił się:
— Trzeba przede wszystkim zbadać samą rzecz z punktu widzenia naukowego — postanowił.
Toteż zaraz po przyjeździe do Warszawy udał się do największej księgarni i gruntownie przejrzawszy katalog odpowiedniego działu wybrał kilkanaście dzieł traktujących o macierzyństwie, embriologii itp.
Zakupów tych Monice oczywiście nie pokazał. W ogóle po głębszym zastanowieniu się doszedł do przekonania, że należy zastosować się do rady Janki i nawet nie wspomnieć żonie o tym, iż poznał jej tajemnicę.
Starał się tedy wszelkimi sposobami ukryć przed Moniką swój nastrój, co jednak nie bardzo się mu udawało. Nie należał do natur zdolnych do hermetycznego zamknięcia się w
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.