Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

łamywać ręce nad czymś, co się naprawić, ani zmienić nie da. Jest to jakby kalectwo, nie wyobrazisz sobie jednak człowieka bez nogi, który wciąż będzie się zadręczał tym, że nie może biegać. Każdą rzeczywistość trzeba przyjąć, bo innego na to nie ma sposobu. I trzeba się z nią pogodzić. Człowiek bez nogi szybkobiegaczem nie zostanie, ale chodzić może, jeżeli nogę zastąpi protezą. Nie możecie mieć własnych dzieci, zastąpcie je dzieckiem obcym. Oczywiście, że nie jest to to samo, ale każda namiastka jednak bodaj częściowo łagodzi odczucie braku. Weźcie w jakimś przytułku jakąś sierotę, adoptujcie i wychowujcie. Przecież wiele bezdzietnych małżeństw postępuje w ten sposób. Z biegiem lat na pewno je pokochacie, ono was pokocha i w tych uczuciach znajdziecie dużą rekompensatę za krzywdę, która Was od losu spotkała. Jeżeli potrafisz trzeźwo spojrzeć na sprawę, na pewno zrobisz tak, jak ci radzę“.
Rada i Justynowi wydała się radą dobrą. Pomimo to przez kilka dni przemyśliwał nad nią, a im dłużej myślał, tym więcej znajdował argumentów na jej poparcie. Ma się rozumieć adoptowanie dziecka nie wpłynie na poprawę zdrowia Moniki, ale pośrednio polepszy stan jej nerwów. Będzie miała moc zajęć przy takim maleństwie, zaabsorbuje to jej myśli, nie będzie miała czasu martwić się tym, że nie ma własnego dziecka…
Toteż któregoś dnia, gdy wracali oboje z przyjęcia u znajomych, Justyn zdecydował się zacząć.
— Tak tu u nas cicho i pusto — powiedział, zapalając światło w salonie.
— Pusto? — nie zrozumiała Monika.
— Tak. Jesteśmy tacy sami.
— A przecie nie chciałeś mieszkać u dziadków.
— Nie o to mi chodzi… Myślałem, jakby się ożywił nasz dom, gdyby… gdybyśmy na przykład mieli dziecko.
Monika poprawiała właśnie przed lustrem włosy. Odwróciła się nagle i upuściła grzebyk. Twarz jej pobladła:
— Coś ty powiedział?
Justyn udał, że nie dostrzega wrażenia, jakie wywarła na niej jego uwaga.
— Powiedziałem, że byłoby dobrze mieć dziecko.
— Justynie! Justynie! — krzyknęła i zakryła oczy palcami.