Tylko noce są zimne i w glinianej chałupie, gdzie od tygodnia lożuję, po zachodzie słońca bez paru ciepłych pledów nie możnaby oka zmrużyć.
Monika napierała się, bym ją wziął na tę wycieczkę. Dała się wreszcie odstraszyć, gdy p. de Bouvage, opowiedział ile to insektów zamieszkuje lepianki krajowców. Została w mieście w hotelu. Panu de Bouvage muszę przyznać, że wcale nie przesadził. Zapewniam cię, że białoruskie kurne chaty, które obaj pamiętamy z czasów wojny tak dobrze, to szczyt komfortu i higieny w porównaniu z tymi lepiankami. Bawią tu dwie wycieczki angielskie i mieszkają w namiotach, które — praktyczni ludzie — przywieźli ze sobą.
W wielu miejscach na ogromnym obszarze tego umarłego miasta prowadzone są prace archeologiczne. Niektóre budowle zachowały się nieźle i stosunkowo łatwo je zrekonstruować. Mój szkicownik pęcznieje od rysunków, a moja wyobraźnia zaludnia się tłumami sprzed wieków, tłumami fenicjan, berberów, greków, żydów, kafrów, którzy napełniali kiedyś te wąskie uliczki różnojęzyczną rzeszą, tęczową wielobarwnością strojów, przepychem drogich tkanin i klejnotów. Pomyśleć ile tysięcy ton marmurów zużyto tu na wzniesienie tych wspaniałych pałaców, świątyń, łaźni, monumentalnych hal targowych Byrsy, ilu natchnionych budowniczych pracowało nad spiętrzeniem tych brył które rozkruszył i w perzynę obrócił potężniejszy od dźwięku trąb jerychońskich głos, powtarzający w senacie rzymskim owe niezmienne — ceterum censeo! Jak wielką moc mają słowa!
W ruinach sam nic nie znalazłem godniejszego uwagi poza ułamkami pięknie rzeźbionych kapiteli kolumn doryckich. Kupiłem jednak od tubylców kilka nader cennych przedmiotów, potwierdzających międzynarodową renomę Kartaginy i jej szeroko sięgające stosunki handlowe i kulturalne. Mam już drobiazgi pochodzenia indyjskiego, etruskiego, egipskiego, a nawet prymitywny posążek rzeźbiony w bursztynie niewątpliwie bałtyckim! Jako nowicjusz dałem też sobie wmówić kilka bezwartościowych imitacyj, ale teraz mam się już na baczności.
Do Tunisu stąd jest wprawdzie niedaleko, nie wiele ponad dwadzieścia kilometrów, ale odbyć tę drogę na ośle lub na
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/232
Ta strona została uwierzytelniona.