Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

Lekarz pułkowy, który jeździł do szpitala po jakieś medykamenty i przy sposobności odwiedził Domaszewicza, po powrocie uspokoił obawy Justyna:
— Wasz przyjaciel szybko zdrowieje. Rana goi się doskonale. Prosił, aby was pozdrowić. Mówi, że pilno mu do pułku.
Minęło jeszcze kilka dni i Kielski ku swemu zdziwieniu otrzymał list. List był od panny Domaszewiczówny. Zawierał poza podziękowaniami wiele nie wymuszonych serdeczności i zdanie, które uradowało Justyna:
„Brat w każdym liście pisał mi o Panu i o Waszej przyjaźni, toteż znam już Pana od dawna i wdzięczna Mu jestem za serce okazywane Markowi“.
— Więc jednak! — cieszył się Justyn. — Jednak Marek ceni mnie naprawdę. Inaczej jego siostra nie pisałaby do mnie z taką serdecznością.
Pod wpływem impulsu wydobył portfel Domaszewicza i długo przyglądał się fotografii panny Janki. Wyglądała tu na lat dwadzieścia trzy, czy cztery. Musiała tedy być starsza od brata. I była bardzo ładna. Więcej niż ładna. Należała do typu tych greckich piękności, piękności o modelowo klasycznych rysach. Był w nich jakiś marmurowy spokój, pod którymi równie dobrze można było szukać beznamiętnej pogody ducha, jak i największych burz, ujarzmionych siłą woli, zarówno wegetatywnej obojętności, jak i gwałtownej agresywnej dumy, trzymanej mocno w cuglach.
— Tak powinny wyglądać królowe — pomyślał.
W każdym razie przy tej fotografii podobizna panny Moniki robiła dziwnie pospolite wrażenie. Zbyt duże i zbyt pełne wargi, nosek zdaje się zadarty, dość ciemne włosy niezbyt porządnie uczesane… Tylko oczy miały jakiś zastanawiający wyraz, co zresztą mogło być dziełem fotografa.
Jeżeli Marek naprawdę był nią zajęty, wydawało się to Justynowi — niestosowne, uchybiające wartościom Marka.
— On, ten chłopak pod każdym względem wyjątkowy i taka ot sobie panieneczka.
Myśli te zajmowały go długo i wreszcie postanowił zaraz po powrocie Marka, w najostrożniejszy i najdyskretniejszy oczywiście sposób, dać mu do zrozumienia, że nie powinien intere-