Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/262

Ta strona została uwierzytelniona.

wątpliwości, subtelni używają tysiącznych wybiegów, aranżują całe manewry, licząc na intuicję drugiej strony, na zrozumienie i porozumienie bez słów, gdyż odczuwają uzasadniony zresztą wstręt do ich jaskrawości. I tacy cierpią, ma się rozumieć najbardziej, a cierpią głównie dlatego, że przechodzą całą mękę powziętej, a niezrealizowanej decyzji. I im dłużej przeciąga się męka, tym dla nich gorzej… O tak, my, kobiety, nie zawsze możemy odczuć i zrozumieć pobudki działania mężczyzn. Do tego stopnia, że nawet wszelkie teoretyczne rozwiązania na ten temat są zwykłą stratą czasu. Ot i my teraz niepotrzebnie odbiegliśmy w rozmowie do teorii, a może tu w ogóle o teorii mowy być nie może. Psychologia ludzka jest zbyt bogata, by można było ją poszufladkować. Prawda?
Monika spojrzała na nią zalęknionym wzrokiem i nic nie odpowiedziała.
— Dajmy spokój abstrakcjom — zaczęła znów Janka. — Miałyśmy naradzić się, jak ratować Marka. Jeżeli jesteś taka dobra i tak dlań życzliwa, nie wątpię, że potrafisz wywrzeć nań pewien wpływ. Jak zamierzasz zabrać się do tego?
Ale Monika wstała i szepnęła:
— Strasznie mi niedobrze… Tak mi się w głowie kręci…
— Rzeczywiście wyglądasz blado. Może za długo byłaś dziś na słońcu?
— Nie wiem, nic nie wiem… Pójdę do swego pokoju.
— Tak, tak. Połóż się. Odprowadzę cię.
Janka chciała ją objąć, lecz Monika odsunęła ją z jakąś nie swoją szorstkością:
— Nie, dziękuję ci. Sama pójdę.
Opierając się o poręcz krzeseł, doszła do swego pokoju. Gdy zamknęła za sobą drzwi, nie mogła już dłużej opanować płaczu. Gwałtowne łkanie wstrząsało nią całą, opadła na jakiś fotel i długo nie mogła się uspokoić.
Dnia tego Monika nie przyszła na kolację.
— Pani Kielska źle się czuje i położyła się do łóżka — zameldowała pokojówka.
— Zaniesiesz kolację do pokoju — powiedziała Janka.
— Pani Kielska nic nie chce. Prosiła tylko o herbatę.
— Dobrze.