Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/322

Ta strona została uwierzytelniona.

— Będę dlań zawsze, do śmierci najlepszym przyjacielem, będę go kochał, będę czuwał nad nim, będę się nim opiekował, jeżeli zajdzie tego potrzeba.
Słowa jego brzmiały jak werset jakiejś przysięgi. Umilkł, a po chwili wyszeptał:
— Bóg ci zapłać, Justynie.
Ponieważ dziecko było zupełnie zdrowe i rozwijało się normalnie, nie było jednak powodu do przyśpieszania chrztu, tym bardziej, że Monika chciała, by ochrzcił dziecko ks. kanonik Przyjemski, który był jej prefektem na pensji i udzielał im ślubu. Ks. Przyjemski bawił w Rzymie i miał wrócić dopiero na jesieni.
Dlatego i z wyborem imienia nie było pośpiechu, chociaż wszyscy skłaniali się do propozycji panny Agaty, by nadać dziecku imię dziadka, czyli ojca Moniki. Imię Jerzy wymienione kilka razy wystarczyło, by niania uznała je za miarodajne. Ona też przyczyniła się głównie do utrwalenia go w domu Kielskich, gdyż stale nazywała małego Jurkiem…
Stopniowo i inni, nie wyłączając Moniki i Justyna zaczęli tak go nazywać.
W tym czasie Marek zabrał się do studiów rolniczych i całe przedpołudnie spędzał w bibliotece uniwersyteckiej lub w innych. Przychodził dopiero na obiad, kiedy i Justyn wracał od swych zajęć i już resztę dnia spędzali razem.
Porządek ten został nieco zakłócony w połowie września w związku z międzynarodowym kongresem urbanistycznym. Justyn, jako jeden z najwybitniejszych architektów warszawskich został wybrany do komitetu organizacyjnego, a następnie do prezydium kongresu. Powołano go też do pracy w kilku komisjach. W związku z tym całe dnie spędzał poza domem.
Właśnie w jeden z takich dni Monika, zajęta obcinaniem kwiatów w ogródku, zobaczyła nianię, rozmawiającą w kuchni i przestraszyła się. Dziecka nie wolno było zostawić bez opieki ani na jedną minutę. Toteż Monika czym prędzej pobiegła na górę do pokoju dziecinnego.
Drzwi do pokoju były otwarte i już zanim weszła, zobaczyła Marka. Siedział na małym stołku przy łóżku dziecka i wpatrywał się w nie. Wyraz jego twarzy i oczu tchnął wielką czułością.