tamowanym rozdrażnieniem — a czymże jest ono w istocie? Formą i tylko formą!
Odłożył fotografię.
— A forma może nic nie znaczyć. Nic. Weźmy jakie przykłady. No chociażby ród Burbonów. Wszyscy oni mają słynną burbońską wargę, a przecież różnią się charakterem, rodzajem umysłowości, tysiącami cech psychicznych między sobą może bardziej niż ludzie zupełnie sobie obcy, wcale nie spokrewnieni. A Habsburgowie?… A Wazowie?… Zresztą nie daleko szukając weź Komitowskich ojca i syna. Podobni są do siebie jak dwie krople wody, ale tylko zewnętrznie. Ojciec jest bufon, snob i próżniak, a Józiek może być wzorem rzetelności, skromności i pracowitości. Powiedz mi, co oni mają wspólnego poza powierzchownością?
— Tak — przyznała Monika — chyba są jeden dla drugiego najjaskrawszym kontrastem.
— No, widzisz! Forma, a forma nic nie znaczy. Chodzi o treść, treść duchową! Człowiek, indywiduum, to nie kwestia takiego czy innego nosa, ust, czy wzrostu, lecz treść duchowa. A ta jest zupełnie niezależna od formy!
Wzruszył ramionami:
— I w ogóle to jest śmieszne! Nazwalibyśmy głupcem każdego, kto widząc dwie butelki od szampana, twierdziłby, że obie zawierają szampan, dlatego tylko, że butelki są jednakowe. Przepraszam bardzo! W jednej może być szampan, a w drugiej, powiedzmy, mleko. To przecie jasne?
— Oczywiście.
Justyn z widomym wysiłkiem hamował głos:
— A widzisz, a widzisz! Nie wolno przeceniać formy. Mówisz, że Jurek ma podobny kształt głowy do twego. A to nic nie znaczy. Kształt! I tylko kształt. Ważne jest czym ten kształt będzie napełniony, jaka będzie jego zawartość, treść. A to już daje wychowanie. Wychowawca również dobrze może napełnić tę formę szampanem jak i mlekiem. Zależy to tylko od tego, czym jest sam. Co z siebie zechce, co potrafi dać, przelać, wszczepić.
Monika skinęła głową:
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/329
Ta strona została uwierzytelniona.