Po półgodzinnej rozmowie, a raczej monologu pana Korniewickiego. Justyn wiedział już dokładnie ile mała Nika zawdzięcza towarzystwu i pomocy tej czarującej Janeczki, jaki to wspaniały chłopak z tego Marka i jak oni tu wszyscy przez długie miesiące żyli tylko wiadomościami z frontu.
— Chociaż mój mąż i ja dopiero teraz pana poznajemy — zdołała wreszcie wtrącić staruszka — znamy właściwie pana od dawna. To też proszę się nie gniewać za nasze dzisiejsze zaproszenie. Nie wypadło ono niestety w porę. Ale proszę wybaczyć starym, że nam śpieszyło się. Prawda, Hubeczku?…
— Prawda, prawda, święta prawda — szybko zaterkotał pan Hubert. — Masz rację, Ciapeczko, my już wiele czasu do stracenia nie mamy. A panu Justynowi to i lepiej, że z nami tu posiedzi, niż żeby miał samotnie smutek trawić. My z Ciapeczką to w testamencie wnuczce zapiszemy, by nie ważyła się smucić, gdy nas już tego i owego. Do ludzi, do ludzi, naprzód, nigdy w tył. Jak na wojnie. Nie oglądać się za siebie. Czy nie tak, panie sierżancie, wodzu mój kochany?…
— Tak jest, panie generale — stuknął obcasami służbiście Domaszewicz.
— No właśnie. A pański przyjaciel myśli tymczasem: kiedyż wreszcie ten stary gaduła umilknie!
Wszyscy zaśmieli się, a Justyn zaczerwienił się lekko, bo rzeczywiście dziwił się gadatliwości starego pana:
— Ależ bynajmniej — bąknął.
— Nie bój się pan — uspokoił go pan Hubert. — To wszystko z głodu. Ciapeczka znowu spóźniła się z obiadem. Od pięćdziesięciu lat jesteśmy małżeństwem i jeszcze ani razu!… czy pan uwierzy?… Ani razu obiad nie był podany punktualnie. Ta lekkomyślna kobieta zmusi mnie do rozwodu.
Lekkomyślna kobieta tymczasem przy pomocy laski i panny Janki, która stała najbliżej, z trudem i z niezmierną pogodą udźwignęła swoje sto kilkadziesiąt kilogramów i potoczyła się do drzwi, odganiając ręką wnuczkę, która chciała ją wyręczyć:
— Muszę sama, bo Hubeczek naprawdę się rozgniewa.
— Zawsze była lekkomyślna. Gdy starałem się o jej rękę, a było to w roku pańskim… w roku pańskim… No, mniejsza o to,
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.