Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ich dziecko.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

trupim jadem moich cierpień. Już i tak wiele jej zawdzięczam. Każda godzina spędzona z nią, to jakby orzeźwiająca kąpiel dla mego zapiekłego sumienia. Byliśmy ostatnio dwa razy w teatrze. Na „Fantaczym“ i na „Pygmalionie” Shaw‘a. Byłem zdumiony oryginalnością i trafnością jej sądów. Prosiłem ją by Ci to napisała. Prawda, że niepospolite?…
Bardzo dużo rozmawiamy o Tobie. Monika po kilka razy odczytuje Twoje listy. Gdy przyznała mi się do tego, zarumieniła się. Przedwczoraj pokazałem jej to zdjęcie, które robił podporucznik Songła w okopach pod Liwnem. Pamiętasz to, gdzie my dwaj i Witkowski siedzimy przy „maszynce“. Monika je wzięła, by zrobić dla siebie odbitkę. Co dotyczy młodego Himmelsdorffa, o którym Ci poprzednio wspominałem, w dalszym ciągu przychodzi na Mazowiecką, lecz Monika nie zwraca nań najmniejszej uwagi. Gdy ją zagadnąłem o niego, powiedziała:
— On ma skórę grubszą niż nosorożec, a zainteresowania restauratora.
Widzisz więc, że tyleż o niego i jego westchnienia dba, co i o obu Wolańskich. Pawełek Szturm na nartach złamał nogę i leży w Krakowie. Wysłałem doń kartkę. Gdy zaproponowałem Monice, by dopisała się paru słowami, odpowiedziała mi wzruszeniem ramion. Z tego wszystkiego łatwo wyciągniesz oczywiste wnioski. — Wygląda bardzo ładnie, bywa wesoła, lecz zdaje mi się, że i popłakuje czasami. Nie dziwię się jej: tak dawno Cię nie widziała.
Jeżeli nie będziesz mógł przyjechać do Warszawy w najbliższych dniach, napisz przynajmniej obszernie. Tak mało wiemy o postępach Twojej pracy. Najserdeczniej pozdrów ode mnie pannę Jankę. Wspominamy ją bardlzo często. Co porabia, jak się czuje i czy może się obyć bez fortepianu? Smutno mi bez was. Nie umiem sobie dać rady z tym wstrętem do siebie i nie umiem znaleźć lekarstwa. Czekam pomocy od Ciebie, ściskam Cię na najmocniej —
Twój Justyn”.
Marek Domaszewicz do Justyna Kielskiego:
„Kochany, Stary Wariacie! ,
Nic a nic nie wzruszyłem się Twoimi żałobnymi trenami.