jakie wielce szanowny pan mógłby mieć w związku ze sprawą Żorża.
Widząc, że wogóle rzecz się nie klei, pani Przełęska wystąpiła z projektem odłożenia decydującej rozmowy, a gdy dowiedziała się, że Dyzma zabawi w Warszawie może nawet dwa tygodnie, zaprosiła go na przyszły wtorek na bridge‘a. Dyzma podziękował, mówiąc, że w bridge‘a grać nie umie, lecz zgodził się przyjść, kiedy dowiedział się, że nikt od niego nie będzie wymagał grania.
— Będzie kilkadziesiąt osób — mówiła pani Przełęska — a wśród nich spotka pan wielu znajomych, bo bywa u mnie i pan generał Różanowski i minister Jaszuński i prezes Grodzicki i wiceminister Ulanicki...
— A pułkownik Wareda? — zapytał Dyzma?
— Owszem, dawniej bywał. Zna go pan?
— Tak, to mój przyjaciel — odparł niedbale.
— No, w takim razie postaram się, by był napewno. To bardzo dzielny człowiek. I, o ile się nie mylę, jest w doskonałych stosunkach z prokuratorem Ważykiem. Bodaj nawet Ważyk ożeniony jest z pierwszą żoną Waredy...
— Tak, tak, — potwierdził Krzepicki — z tą, z domu Hamelbeinówną, a Ważyk może w naszej sprawie... zaważyć! Che, che, che...
Gdy Dyzma począł żegnać się z panią Przełęską wstał także Krzepicki, oświadczając, że i na niego wielki czas, bo musi jechać na Mokotów.
— No, to odwiozę pana — rzekł Dyzma — moje auto stoi przed bramą.
Pani Przełęska usiłowała Krzepickiego zatrzymać, lecz stanowczo odmówił:
— Nie mogę. Przyjadę na kolację. Pa!...
— Czy to pańska krewna pani Przełęska? — zapytał go Dyzma, gdy wychodzili na ulicę.
— Nie. Stara dobra znajoma. Z jej mężem byłem w przyjaźni.
— To mąż pani Przełęskiej nie żyje?
— Żyje — odparł Krzepicki, mrużąc oko — żyje,
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.