w swoim resorcie sytuację niemal groźną. Opłakany stan rolnictwa i perspektywy ogromnego urodzaju wywołały zaciekłe ataki prasy opozycyjnej, a nawet pomruki niezadowolenia w dziennikach najbardziej zbliżonych do rządu.
Z kilku rozmów, jakie już zdążył przeprowadzić, minister Jaszuński zdołał wywnioskować, iż stanowisko jego jest poważnie zachwiane i że wielką ulgą dla gabinetu byłaby jego dymisja. Nie powiedziano mu tego wprost. Bynajmniej. Lecz dano przecież do zrozumienia, że musi się znaleźć kozioł ofiarny, którym trzeba odkupić złą konjunkturę i błędną politykę gospodarczą rządu. Premjer robił niezwykle kwaśną minę i wszak zupełnie wyraźnie powiedział, że w obecnej sytuacji dymisja całego gabinetu byłaby niemożliwa, a trzeba się ratować rekonstrukcją.
Jaszuński nie wątpił, że nad wytworzeniem takiego nastroju pracował przedewszystkiem Terkowski, którego wpływom premjer tak łatwo ulega.
Sytuacja dojrzewała i należało wreszcie powziąć stanowczą decyzję. Minister Jaszuński odkładał ją jednak do czasu porozumienia się ze swym zastępcą wiceministrem Ulanickim.
Czekał nań od rana, a nawet telefonował doń kilka razy, lecz w mieszkaniu odpowiadano, że pan śpi.
To też, gdy około drugiej Ulanicki stanął na progu zielonego gabinetu, minister wybuchnął:
— Zwarjowałeś, czy co? Zalewasz się po nocach, a tu ziemia pod nogami się pali!
— Możebyś najpierw przywitał się — odparł wąsal.
— Dzień dobry, — odburknął minister.
Ulanicki usiadł wygodnie i zapalił papierosa. Jaszuński chodził szerokiemi krokami z rękoma w kieszeniach spodni.
— Podpisałeś traktat i to na korzystnych warunkach. Winszuję — odezwał się bas Ulanickiego.
— Niema czego — odparł minister — jest to prawdopodobnie przedostatni dokument, jaki podpisałem.
— Dlaczego przedostatni?
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.