pana, który — jak Dyzma później się dowiedział, był jednym z dygnitarzy policyjnych.
Przez pewien czas Nikodem przyglądał się grze, lecz znudziło go to wreszcie i poszedł do grupki niegrających, gdzie dojrzał Krzepickiego.
Gdy tylko się oddalił, dygnitarz policyjny zapytał pani Przełęskiej:
— Kto to jest ten pan Dyzma?
— Pan Dyzma? — odparła ze zdziwieniem — nie zna go pan?...
— Niestety...
— Jakto? — dodał Ulanicki — nie pamięta pan awantury z Terkowskim?
— Aha! Już wiem.
— Pan Dyzma — powiedziała pani Przełęska — to bardzo przyzwoity człowiek. Znam go stąd, że kolegował w Oxfordzie z moim siostrzeńcem Żorżem Ponimirskim. Są od tamtych czasów w serdecznej przyjaźni.
— Ziemianin?...
— Owszem, pochodzi z Kurlandji, a obecnie administruje dobrami mojej siostrzenicy.
— Nikodem to tęga głowa — dorzucił Ulanicki. — Jaszuński powiada o nim, że zajdzie jeszcze wyżej, niż komu zdawać się może.
— I wogóle byczy chłop — dodał Wareda.
— Bardzo sympatyczny — zapewniła pani domu.
— Istotnie — potwierdził z przekonaniem dygnitarz policyjny — robi solidne wrażenie.
— Dwa trefle — zalicytował Ulanicki, podnosząc krzaczaste brwi.
— To zagrajmy trzy trefle — dodała grająca z Ulanickim pani Przełęska.
Dyzma nudził się. W głębi duszy dziwił się ludziom, których bawiła gra. Zjadł już sporo tartinek, ciastek i wypił kilka kieliszków konjaku. W towarzystwie niegrających rozmawiano o polityce zagranicznej i o wyścigach. Oba tematy były mu obce i nieinteresujące. To też zaczął myśleć o odwrocie. Skorzystał z momentu, gdy
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.