— Ależ naturalnie, że miło... Właśnie dziś rano otrzymałem telefonogram z ministerstwa.
— Dziękuj pan Bogu, że nie otrzymał pan dymy.
— Ależ, szanowny panie, — zdenerwowanym głosem zaprotestował Olszewski — niczem na to nie zasłużyłem! Zawsze z największą ścisłością stosowałem się do wszystkich ustaw i rozporządzeń. Nigdy na jedną literkę nie odstąpiłem...
— I co z tego? — szyderczo zapytał Dyzma. — Jak panu ta literka każe sprzedać firmom krajowym nie więcej, jak tyle a tyle, to pan resztę za psie pieniądze sprzedajesz zagranicy!
Urzędnik wciąż bronił się, powołując się na daty i paragrafy, któremi sypał jak z rękawa. Jednakże Dyzma wyciągnął notatnik, zawierający całą litanję spisaną przez Kunickiego i nie ustawał w ataku. Wreszcie najgwałtowniej napadł na Olszewskiego za przewlekanie spraw i odkładanie ich pod sukno, gdy zaś ten zasłaniał się tem, że często trudno bywa powziąć decyzję, Nikodem bez zająknienia powtórzył aforyzm Jaszuńskiego:
— Umiejętność kierowania polega na umiejętności szybkiej decyzji, panie kochany!
Wydobył kartę wizytową Jaszuńskiego i podał urzędnikowi. Ten długo roztrzęsionemi rękoma szukał binokli, gdy zaś je znalazł i przeczytał kartę, stał się jeszcze bardziej uniżony.
Zapewniał Dyzmę, że jest starym rutynowanym urzędnikiem, że zawsze ściśle trzymał się „literki“, że ma żonę i czworo dzieci, że personel biurowy jest do niczego. że przepisy częstokroć są sprzeczne, więc co ma robić, musi je sprzecznie wykonywać, że pan Kunicki sam sytuację zaostrzył, ale że teraz doprawdy nie widzi żadnych przeszkód do załatwienia kontyngentu.
Skończyło się na tem, że w gabinecie zjawiła się specjalnie sprowadzona maszynistka i że przystąpiono do sporządzenia odpowiednich dokumentów. ściśle według „literki“ notatek Kunickiego.
Było już ciemno na dworze, gdy skończyli i Olszew-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.