Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

— Na rok. To twego męża będzie dużo kosztowało.
— Nie. Nic nie będzie kosztowało, bo Kasia od niego nie wzięłaby grosza.
— To z czego będzie żyła?
— Z czego? Ona przecie ma po matce dość duży kapitał w banku.
— Tak? Nie wiedziałem. Pan Kunicki nic mi o tem nie mówił.
— Ach, poco o nim wspominasz! Mówmy o sobie.
Czuła się niezwykle zdenerwowana i roztrzęsiona.
Wracali w milczeniu.
Na tarasie spotkali Kunickiego. Był uśmiechnięty i swoim zwyczajem zacierał małe rączki. Przywitał ich z manifestacyjną radością, wypytywał o stan humorów i o wycieczkę łodzią, lecz, gdyby nawet chcieli mu odpowiedzieć, nie znaleźliby na to miejsca w jego gadaninie.
— No, a cóż tam słychać przy wielkim ołtarzu? — zagadnął Kunicki.
— Niby w Warszawie? A no nic nadzwyczajnego. Gadaliśmy z Jaszuńskim i z Ulanickim o moim projekcie magazynowania zboża.
— Co pan mówi? No i co? Jakie wyniki? Sprawa jest na dobrej drodze?
— A no tak. Tylko panie! Tajemnica państwowa!
Kunicki położył palec na ustach i szepnął:
— Rozumiem! Tsss... Żona idzie, to może pan mi po obiedzie opowie. Nie posiadam się z ciekawości.
— Nie szkodzi — powiedział Nikodem — przecie pani Nina nikomu nie powie. Mogę przy niej opowiedzieć.
— O czem? — zapytała Nina, nie patrząc na nich.
— Nino — ostrzegł Kunicki — uważaj tylko. To tajemnica państwowa. Pan Dyzma wraz z rządem przygotowuje kapitalny plan ratowania kraju przed kryzysem gospodarczym. To projekt pana Dyzmy, za który powinni go ozłocić! No więc jakże, kochany panie Nikodemie?
Dyzma opowiedział pokrótce wszystko, co dotyczyło