Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

nicki bowiem dał napiwek konduktorowi, tłumacząc, by ten nikogo tam nie wpuszczał, gdyż to jedzie sam pan Dyzma, wielka figura, osobisty przyjaciel wszystkich ministrów.

∗             ∗

Było to straszne pijaństwo. Nikodema przywieziono do hotelu pijanego „w sztok“ i na rękach wniesiono do jego numeru.
Bo też było co pić. Teraz, gdy oprzytomniał, jeszcze nie mógł wyjść z podziwu nad zdarzeniami ubiegłego dnia, które zaznaczyły się w jego umyśle jakiemiś chaotycznemi linjami.
Więc posiedzenie w wysokiej sali, posiedzenie, na którem on, Nikodem Dyzma, siedział przy jednym stole razem z premjerem, razem z ministrami, jak równy z równymi, za pan brat.
Czytanie jakichś sprawozdań, jakichś cyfr... I jedna chwila, gdy wszyscy zaczęli mu ściskać ręce za to, że powtórzył to, co poradził Kunicki na magazynowanie zboża.. Jak oni to nazwali?... Aha, lombard! Śmieszne! Dotychczas sądził, że lombard służy jedynie do zastawiania zegarka, lub ubrania... A później to zapytanie premjera:
— Szanowny panie, czy pan zgodziłby się objąć kierownictwo państwowej polityki zbożowej?
Gdy ociągał się z odpowiedzią, a potem wymawiał się, że może nie potrafi, wszyscy hurmem namawiali, aż musiał się zgodzić.
Roześmiał się:
— To cholera! Do czego człowiek doszedł! Prezes Państwowego Banku Zbożowego! Pan prezes!
Przypomniał sobie później grupę dziennikarzy, którzy go zasypywali pytaniami, oślepiający blask magnezji. Aha, trzeba zobaczyć, czy co wydrukowali.
Zadzwonił i kazał służącemu kupić wszystkie dzienniki. Zaczął się ubierać. Gdy przyniesiono gazety, chwycił pierwszą z brzegu i poczerwieniał.