Wyciągnęła ku Dyzmie szeroką brzydką rękę z małym skromnym pierścionkiem.
— Rolnictwo, rolnictwo — lekko poprawił książę.
— Czyż to nie synonim? — uśmiechnęła się księżna do Nikodema.
— Przepraszam państwa, — skłonił się jej mąż — ale mam obowiązki gospodarza.
— Czy zechce pan być przedstawiony hrabinie Koniecpolskiej? To pańska wielbicielka. Chociaż wychowała się w Wiedniu i bardzo źle mówi po polsku, żywo się interesuje naszemi sprawami. A propos, woli pan mówić po niemiecku, czy po angielsku?
— Wolę po polsku.
— Ach, to bardzo patrjotyczne. Rozumiem pana. Można poznać języki obce, by zaznajomić się bezpośrednio z literaturą obcą, ale przecie najwyżej cenić swój własny. Naprzykład Jean Ogiński... zna pan Ogińskiego?...
— Bardzo mało...
— No tak, przyznaję, że to trochę dziwak, lecz kto wie, czy nie stanie się jednym z zasłużonych dla ojczyzny dzięki temu odkryciu. Mianowicie lansuje on hasło: mówmy z cudzoziemcami jedynie po polsku! To ładnie, prawda? Bo istotnie, dlaczego w Paryżu, czy w Londynie my musimy używać ich języka? Niechże i oni, bawiąc u nas używają naszego?
— To prawda, tylko oni nie umieją...
— Ach, rozumiem, teorja bankrutuje w praktyce. To też ma prezes rację, że Jean Ogiński jest dziwakiem.
Zbliżyli się do kącika, gdzie siedem czy osiem osób, przeważnie panie, prowadziło ożywioną rozmowę:
— Pozwólcie państwo, — powiedziała księżna po francusku, — że wam przedstawię prezesa Dyzmę.
Panowie wstali i wymawiając swe nazwiska mocno ściskali ręce Nikodema. Pani Lala Koniecpolska zaszczebiotała coś uprzejmego po niemiecku, jakiś sztywny pan w monoklu wypowiedział cedząc słowa zdanie angielskie, z którego Nikodem zrozumiał tylko swoje nazwisko powtórzone dwukrotnie.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/181
Ta strona została uwierzytelniona.