Miał ich trzy duże paczki, prawie wszystkie nieotwarte. Położył się znowu i zaczął je czytać. Powtarzało się w nich to samo: miłość, tęsknota, nadzieje, prośba o przyjazd, no i wszędzie długie wywody psychologiczne.
Były tak nudne, że po kilkunastu minutach zrzucił je na podłogę i znowu zgasił światło.
Myślał o kobietach, jakie spotkał w życiu. Nie było ich wiele i musiał w duchu przyznać, że żadna z nich nie zajęła mu tyle czasu i myśli, co Nina. Wspomniał o Mańce z Łuckiej. Pewno już całkiem zeszła na psy, a może i do książeczki się dochrapała... W gruncie rzeczy szkoda dziewczyny... Coby też powiedziała, gdyby dowiedziała się, że ich były sublokator jest teraz takim grubym fiszem?... Otworzyłaby gębę od ucha do ucha...
Bo z tych pań, co spotkał w salonie u księcia Roztockiego...
— No i te leciały na mnie, ale prawdę powiedziawszy, nie wiedziałbym, co z taką robić... Chociaż wszystkie jednakie. Byle zdrowy chłop, jak się patrzy, każdej da radę.
Posiedzenie rady nadzorczej banku otworzył pan prezes Dyzma, poczem sekretarz Krzepicki odczytał porządek dzienny i głos zabrał dyrektor Wandryszewski.
Zebrani w liczbie kilkunastu osób w skupieniu słuchali sprawozdania, z którego wynikało, że pierwszy okres działalności Banku Zbożowego całkowicie potwierdził pokładane w nim nadzieje, czego dowodem jest wzmożenie obrotów w rolnictwie, masowe zakupy nawozów sztucznych, maszyn rolniczych, instalacyj mleczarskich i t. p. Podniesienie ceny zbóż, jak wynika z zestawień, znakomicie wpłynęło na ogólne rozbudzenie życia gospodarczego w kraju, które wielkiemi krokami zbliża się do likwidacji kryzysu ekonomicznego, co zawdzięcza genjalnemu eksperymentowi naszego zasłu-