malne kierownictwo i celebracja obrzędów spoczywa na barkach siostry Orędowniczki.
Gdy z wybiciem siódmej zapukano do drzwi, był już gotów z postanowieniem.
Zaniepokoiło go to, że teraz zjawiła się tylko panna Stella. Obecność hrabiny Koniecpolskiej z jej żywemi ruchami i roześmianemi oczyma dodawała bowiem całej historji bardziej ziemskiego charakteru. Natomiast brunetka miała w sobie coś demonicznego, a nadto robiła wrażenie bardzo uczonej i surowej.
Zamknęła drzwi za sobą i Nikodem odniósł nagle takie wrażenie, jak człowiek, który na pustym zaułku spotkał uzbrojonego w gruby kij przeciwnika.
— Już siódma — wymówiła prawie barytonem.
— Siódma? — uśmiechnął się Dyzma. — Rzeczywiście, jak ten czas leci...
— Jakaż jest pańska decyzja? Spodziewam się, że nie odrzucasz nakazu objawień?
— Nie, nie odrzucam — zapewnił Nikodem.
— Zatem stoję przed Wielkim Trzynastym, przed moim panem i rozkazodawcą.
Pochyliła się nisko, tak nisko, że rozłożyste jej biodra wraz z suto uposażonem otoczeniem wysunęły się ku górze, do złudzenia przypominając bizantyńską kopułę.
Nagle wyprostowała się i głosem patetycznym wyrzuciła z siebie jakieś pytanie po łacinie, poczem wpiła w Dyzmę wzrok, żądający odpowiedzi.
Nikodem skurczył się w sobie i z rozpaczą pomyślał:
— Czego ta wydra jeszcze czepia się!...
Panna Stella przeczekała chwilę i powtórzyła łacińskie pytanie. Nie było wyjścia. Trzeba było coś odpowiedzieć. Nikodem gorączkowo przebiegał myślą wszystkie strzępy słów łacińskich, jakie znał z kościoła i ze szkoły. Nagle rozjaśniła się mu dusza i odpowiedział:
— Terra est rotunda.
Nie pamiętał już, co to znaczy. Tem mniej wiedział, czy jego odpowiedź ma jaki związek z pytaniem, lecz chociaż cały zlany był zimnym potem, cieszył się, że przecież coś odpowiedział po łacinie i to widocznie nie
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.