Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.

— A, bo człowiek, kochany panie Nikodemie, lat ma coraz więcej, a jednak nie starzeje się. Ale i pan doskonale wygląda. Cóż tam w polityce? Co? Jak interesy? Skarżą się wszyscy na stagnację, na podatki, panie złoty, przecie ten podatek obrotowy, to zarzyna obywatela! I świadczenia! Słowo daję. Śliczny ma pan gabinet, ze smakiem, stylem. Może zrobi mi pan łaskę, kochany panie Nikodemie, no, mój drogi, nie odmówi mi pan i zje ze mną śniadanko, od rana nic w ustach nie miałem. Śliczny gabinet. Nie wybierze się pan do mnie, do Koborowa? Wprawdzie pogoda pod psem, ale spokój, spokój. Dla nerwów to konieczne i Nina ucieszy się, biedactwo, taka samotna... Przyjechałby pan na parę dni, co?
— Owszem, może w przyszłym tygodniu.
— Królu złoty, dziękuję, bardzo dziękuję. No to chodźmy na śniadanko. Może do „Bachusa“, co?
— Dziękuję, ale nie mogę. Jestem dziś na śniadaniu u księcia Roztockiego.
Skłamał, lecz osiągnął przewidywany efekt. Kunicki rozpłynął się w zachwycie i zaczął wyliczać wszystkie możliwości, jakie otwierają człowiekowi takie olbrzymie stosunki, jakie ma kochany pan Nikodem.
Teraz wyjechał i właściwy powód wizyty: podkłady kolejowe. Staruszek przymilał się, krygował, sypał cyframi zysków, jakie obaj osiągną z uzyskania przez Koborowo dostaw dla kolei, tłumaczył, że ostatecznie, jeżeli jemu, Leonowi Kunickiemu, z powodu tamtego procesu nie zechcą dać, to mogą dać przecie pani Ninie Kunickiej.
— Nie wiem, — bronił się Dyzma.
— Che, che, che, ale ja wiem, że jak kochany pan zechce paluszkiem kiwnąć... No, królu złoty, niechże pan pogada z ministrem komunikacji!
Póty piłował Nikodema, aż ten zgodził się:
— Tylko niech pan nie wyjeżdża, bo jeżeli trzeba będzie układać się, to ja się na tem nie znam.
Kunicki, uradowany, zapewnił kochanego prezesa, że oczywiście nie wyjedzie, aby w razie potrzeby służyć informacjami, chociaż jest przekonany, że te nie będą