Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/233

Ta strona została uwierzytelniona.

Nikodem śmiał się i usprawiedliwiał tem, że tak już był zirytowany, że musiał „wygarnąć“.
Po kolacji przystąpili do interesu.
Nikodem nie przypuszczał, że pójdzie tak łatwo.
Pilchen wprawdzie zastrzegł się, że ostatecznej decyzji dać nie może, zanim nie porozumie się z odnośnym departamentem swego ministerstwa, lecz w zasadzie „dla mileńkiego prezesiunia“ gotów jest zrobić wszystko. A progi kolejowe, czy takie, czy owakie, zawsze się przydadzą.
— I ma pan moje przyrzeczonko, że załatwimy się prędziutko. Tak, czy owak, aby szybciutko, taka moja metodka.
Dyzma podrapał się w głowę:
— Właściwe mówiąc, to mnie zależałoby na tem, żeby załatwienie sprawy przeciągnąć...
— Przeciągnąć, braciszku? — zdziwił się minister.
— He... he... nie śpieszy mi się zabardzo.
Pilchen roześmiał się i zaopinjował, że wobec tego musi uznać Dyzmę za niebywałego interesancika.
Nikodem zapytał, czy będzie mógł jutro przyjść do Ministerstwa i otrzymawszy potwierdzającą odpowiedź, zaczął się żegnać.
— Bardzo zdolniutki łebek — powiedział minister, gdy drzwi za Dyzmę się zamknęły — i wierzaj, moja malupuśka, że każdziutka grzecznostka zrobiona jemu, to dobrze ulokowany kapitalik.
— Ach, nie wiem — odpowiedziała pani Pilchenowa — nie znam się na tych waszych kombinacjach politycznych, jednak przyznać muszę, że pan Dyzma wywiera bardzo dodatnie wrażenie. Co to jednak znaczy wychowanie angielskie.
Nikodem wrócił do domu i zaraz zatelefonował do Krzepickiego, oznajmiając, że sprawa jest na dobrej drodze.
Następnie zabrał się do czytania oddawna nieotwieranych listów Niny. Szukał w nich potwierdzenia trwałości jej uczuć.
Słowa i ton listów nie pozostawiały w tym względzie