ję, bardzo surowo przesłucham, pokażę mu wszystkie te szpargały i zamknę na jakieś, powiedzmy trzy dni, żeby zmiękł. Później go znowu wezmę na przesłuchanie i wówczas zaproponuję ugodę. Nie przyjmie — tem gorzej dla niego, a jeżeli przyjmie, dam mu paszport i pozwolę uciec zagranicę. Uciec! Rozumiecie, panowie? Uciec, to znaczy nie móc wrócić, gdyż roześlę za nim listy gończe. Co pan na to powie, panie prezesie?
— Bardzo mądre — skinął głową Krzepicki.
— I ja to samo myślę — dodał Dyzma.
— Wprawdzie — ciągnął Reich — jest to plan doskonały, ale nie wiem, czy będę mógł to przeprowadzić. Zważcie, panowie, że w razie wykrycia się całej sprawy, ja będę najbardziej poszkodowany. Dymisja pewna, a może być i kryminał. Otóż, to jest ryzyko...
— Panie naczelniku, — przerwał Krzepicki — mnie się wydaje, że obawy te nie mają podstaw. Niech pan weźmie pod uawgę wpływy w rządzie pana prezesa. Chyba nie znajdzie pan w Warszawie nikogo, ktoby mógł przeprowadzić tyle, ile pan prezes Dyzma.
Naczenik pochylił się w ukłonie.
— O, wiem to doskonale. Tem milej mi byłoby zrobić taką drobną usługę, człowiekowi tak zasłużonemu, tembardziej, że nie wątpię, iż pan prezes zechce zachować mnie w łaskawej pamięci.
— Naturalnie — skinął głową Dyzma.
— Serdeczne dzięki, panie prezesie. Jak zaś wysoko cenię poparcie pana prezesa, niech świadczy fakt, że właśnie w tych dniach wybieram się do niego z pewną małą prośbą.
— Chęnie zrobię wszystko, co będę mógł.
— To dla pana prezesa drobiazg, a dla mnie bardzo ważna rzecz. Mianowicie od nowego roku ustępuje ze stanowiska zastępca głównego komendanta policji. Gdybym miał poparcie tak poważnej osobistości, jak pan prezes, mógłbym liczyć napewno na nominację...
— A od kogo to zależy? — zapytał Nikodem.
— Od pana ministra spraw wewnętrznych.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/252
Ta strona została uwierzytelniona.