Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/266

Ta strona została uwierzytelniona.

odmawiały mu posłuszeństwa. Skrzywił się i odpowiedział:
— Aby nie dziś.
Istotnie Dyzma był doszczętnie wyczerpany. Cały dzień przeleżał bezczynnie na kanapie. Nie podnosił się nawet do telefonu, który dzwonił kilkakrotnie.
Myśli jego koncentrowały się na tem, jak w bezpieczny sposób wycofać się z loży Gwiazdy Trzypromiennej. Druga z tych nocnych orgij, które go przerażały i doprowadzały do śmiertelnego zmęczenia zdecydowanie wpłynęła na jego ustosunkowanie się do zaszczytnej roli Wielkiego Trzynastego.
Rozumując zresztą logicznie, doszedł do przekonania, że i tak dzięki loży nawiązał bardzo bliskie znajomości z paniami z najwyższego towarzystwa, że otwarte są dla niego ich domy i gdyby udało mu się teraz jakoś z Zakonu wykręcić, w niczemby to nie zmniejszyło zdobytych stosunków.
Ale jak wykręcić się. Najprościej byłoby poradzić się Krzepickiego, który na wszystko ma gotowe sposoby. Jednakże nie mógł tego zrobić. W pamięci zbyt mocno tkwiła groźba śmierci za zdradę tajemnic loży.
Po długich rozmyślaniach wpadł na pomysł: czy nie najlepiej powiedzieć tym zwarjowanym babom, że dzisiejszej nocy djabeł zabronił mi być tym całym „trzynastym“?... Nie podobam mu się więcej i zapowiedział, że więcej nie zjawi się, jeżeli będę ja...
Postanowił zaraz nazajutrz pójść do hrabiny Koniecpolskiej i tak sprawę postawić.
Niech sobie zamęczają kogo innego.
Roześmiał się. Przyszedł mu na myśl Wareda.
— Wpakuję Waredę! Powiem, że djabeł gwałtem chciał Waredy.
Ignacy podał kolację i przyniósł wieczorne dzienniki. Dyzma odsunął je niechętnie i zabrał się do jedzenia, gdy zadzwonił telefon.
Telefonował Wareda. Po krótkich powitaniach zapytał:
— No, czytałeś?