mana Olszewskiego, jeżeli teraz nie uzyskam w ministerstwie rolnictwa jakichś ludzkich warunków na drzewo z lasów państwowych — koniec! Likwiduję wszystko! Sprzedam żydom tartaki, fabrykę mebli, papiernię, fabrykę celulozy, za bezcen sprzedam, a sam sobie, czy ja wiem, w łeb palnę, albo co.
— Pańskie zdrowie, panie Dyzma — dodał po pauzie i wypił swój kieliszek duszkiem.
— Ale cóż ja panu mogę pomóc?
— Che, che, che — roześmiał się Kunicki — szanowny pan żartuje sobie. Tylko odrobina dobrej woli, tylko odrobina... O, nie, proszę pana, ja sobie doskonale zdaję sprawę, że to panu zajmuje i pański cenny czas i tego, no i koszty, ale przy takich stosunkach, ho... ho!
Przysunął krzesło i nagle zmienił ton:
— Szanowny panie. Powiem poprostu, gdyby tak stanął przedemną jaki czarodziej i powiedział: — Kunicki! Postaram ci się tę sprawę załatwić, tego draba Olszewskiego wylać, na jego miejsce do dyrekcji lasów państwowych wsadzić kogoś, z kim można poludzku gadać, postaram się o dobry kontyngent drzewa dla ciebie, co mi za to dasz? Otóż wówczas bez zająknienia odparłbym: panie czarodzieju, trzydzieści, niech będzie trzydzieści pięć tysiączków gotóweczką! Jak Boga kocham! Na koszta dziesięć do rączki, a po załatwieniu reszta.
Kunicki umilkł i czekał odpowiedzi. Lecz Dyzma milczał. Zrozumiał odrazu, że ten oto staruszek proponuje mu łapówkę za robienie tego, czego on, Dyzma, on, Nikodem Dyzma, choćby na głowie się postawił, zrobić nie potrafi. Olbrzymia suma, suma, której wysokość tak daleko wykraczała poza jego rzeczywistość, a nawet poza marzenia, jeszcze bardziej podkreślała nierealność całej tranzakcji. Gdyby Kunicki zaproponował trzysta, czy pięćset złotych, interes straciłby dla Dyzmy swoją abstrakcyjną nieosiągalność i przedstawił się, jako korzystna okazja naciągnięcia starego. Przez głowę Dyzmy przeleciała jeszcze myśl, czy nie nastraszyć Ku-
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.