Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

nickiego, że zadenuncjuje go w policji. Może, da na odczepnego z pięćdziesiąt złotych. Kiedyś pisarz sądu pokoju w Łyskowie, Jurczak, w ten sposób zarobił całą setkę. Ale cóż, pisarz był u siebie w kancelarji, osoba urzędowa...
Milczenie Dyzmy speszyło Kunickego. Nie wiedział, co o niem sądzić. Czy nie był zbyt obcesowy?... Czy go nie zraził... To byłoby katastrofą. Wyczerpał już wszystkie stosunki i wpływy, wyrzucił na to masę pieniędzy, strawił moc czasu, gdyby i ta szansa wymknęła mu się z ręki... Potanowił naprawić i złagodzić obcesowość swej propozycji.
— Oczywiście, szanowny panie, czarowników dziś niema. Che, che, che... A trudno wymagać od najżyczliwszego, od najłaskawszego przyjaciela, żeby zajmował się sprawami, które zna tylko z opowiadania. Wszak prawda?
Rzeczywiście.
— Wie pan co, mam myśl! Panie Dyzma, drogi przyjacielu, niechże mi pan wyświadczy łaskę i przyjedzie do mnie, do Koborowa, na kilka tygodni. Wypocznie pan, użyje pan wsi, powietrze wspaniałe, konna jazda, mam motorówkę na jeziorze... A i przyjrzy się pan memu gospodarstwu, tartakom, no, panie złoty!? Zrobione?
Ta nowa propozycja tak zaskoczyła Dyzmę, że aż usta otworzył. Kunicki jednak nie przestawał nalegać, wychwalać zalet odpoczynku, wsi, sosnowego lasu, zapewniać, że i jego panie będą mu wdzięczne za tak wielką atrakcję, jak przyjazd gościa z Warszawy.
— Ależ, panie — przerwał Dyzma — gdzie mnie tam teraz myśleć o odpoczynku. Ja zadużo, niestety, odpoczywam.
— O, tego chyba nigdy nie zadużo.
— Jestem bezrobotny — blado uśmiechnął się Dyzma.
Spodziewał się wyrazu rozczarowania i zdumienia na twarzy staruszka, ten jednak wybuchnął śmiechem:
— Che, che, che, a to z pana kawalarz. Bezrobotny!