Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/303

Ta strona została uwierzytelniona.

— No, więc widzisz, całe twoje zeznanie jest fałszywe. Pójdziesz do kryminału.
Czekał na jej odpowiedź, lecz dziewczyna milczała.
— Ale szkoda mi ciebie. Jesteś młoda i głupia, więc jeszcze radzę ci po dobroci, cofnij swoje zeznanie.
— Nie cofnę — powiedziała z uporem — niech tam będzie i kryminał.
Komisarz zerwał się na równe nogi i zaczął krzyczeć, waląc pięścią w stół:
— Ach, ty gadzino! Cofniesz! Ja ci powiadam, że cofniesz! Jak pies odszczekasz!
Chodził wzburzony po pokoju. Wreszcie zatrzymał się przed Mańką:
— No? Cofniesz?
— Nie — odpowiedziała krótko i przygryzła wargi.
— Walasek — rzekł do wchodzącego policjanta — weźcie ją do ostatniego pokoju i wytłumaczcie, że składanie fałszywych oskarżeń na dostojników państwa nie kalkuluje się.
— Rozkaz, panie komisarzu.
Wziął dziewczynę za łokieć i wyprowadził na korytarz.

Wlokła się długo, bardzo długo. Słońce już wzeszło, coraz więcej ludzi było na ulicy. Zataczała się i potykała. Przechodnie oglądali się za nią. Jakaś starsza pani, mijając ją, powiedziała z pogardą:
— Tfy, bezwstydna pijaczka!
Mańka nic nie odpowiedziała.


ROZDZIAŁ 18.

Gabinet mecenasa urządzony był z przepychem, łączącym powagę z elegancją, surowość form ze znajomością smaku, słowem odznaczał się temi samemi ce-