Krzepicki odwiózł Dyzmę do gmachu Rady Ministrów i pojechał do pani Przełęskiej.
Nikodem tymczasem siedział przy dużym stole milczący i zacięty, spodełba przyglądając się prezydującemu premjerowi, ministrowi skarbu, który właśnie przemawiał i pozostałym kilkunastu dygnitarzom. Przy sąsiednim stoliku siedziały dwie stenografistki.
Minister skarbu suchym, urywanym głosem uzasadniał swój wniosek. Wyjaśniał, że jedynym sposobem pokrycia deficytów budżetowych, jest sprzedanie zlombardowanego zboża. Tymczasem może się poprawić konjunktura międzynarodowa i zdołamy uzyskać pożyczkę zagraniczną. Na zakończenie dodał, że jest filologiem, na ekonomji zna się o tyle, o ile go mogło nauczyć doświadczenie kilku lat, że urząd objął wbrew własnej woli, że jednak nie myśli być malowanym ministrem skarbu i dlatego, jeżeli jego wniosek zostanie odrzucony, stanowczo podaje się do dymisji.
Zkolei premjer zapewnił przedmówcę, że jego zasługi są wysoko cenione i że wniosek winien być przyjęty.
Powszechne potakiwanie było na to odpowiedzią.
Jednakże przez cały czas wszystkie oczy zwrócone były na Dyzmę, uporczywie milczącego. Oczekiwano od niego czegoś niespodziewanego i nie zawiedziono się. Gdy premjer zwrócił się doń z uśmiechem, zapytując o zdanie, Nikodem wstał:
— Proszę panów. Ja tam gadać nie lubię. Powiem krótko. Chodzi nie o nas, a o dobro pańtwa i na siubździu, czy na inne fintifluszki nie czas. To, co tu gada się, to wszystko do chrzanu. Ja ograniczę się do przeczytania mojej deklaracji.
Rozłożył przed sobą przygotowaną przez Krzepickiego odpowiedź i przeczytał.
Już podczas czytania wśród zebranych dało się zauważyć poruszenie, gdy zaś skończył, minister skarbu zerwał się wzburzony, gestykulując i protestując.
Zapanował ogólny gwar, ostra wymiana zdań, a nawet kłótnia, która stopniowo, na skutek perswazyj premjera, przeszła w dyskusję.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/309
Ta strona została uwierzytelniona.