Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/327

Ta strona została uwierzytelniona.

rozmówić się z Żorżem i zaproponować mu tranzlokację do pałacu.
Dyzma jednak myślał nad tem długo przed zaśnięciem i doszedł do wniosku, że wizyta u Ponimirskiego wraz z Niną może być niepożądaną ze względu na nieobliczalność Ponimirskiego.
— A nuż wścieknie się i zacznie „sypać“!!
Dlatego kazał się obudzić o ósmej.
Nie zawiódł się. Zajrzawszy do sypialni żony przekonał się, że jeszcze śpi. Zresztą nigdy nie wstawała wcześnie.
Nikodem ubrał się prędko, zapowiedział służbie, że będzie jadł śniadanie, gdy się pani obudzi i poszedł do parku.
Zgóry ułożył sobie plan rozmowy z Żorżem. Jednakże zbliżając się do pawilonu, uczuł, że traci pewność siebie. Ponimirski był jedynym człowiekiem, przed którym miał rodzaj obawy. Było to zrozumiałe, zważywszy nienormalny stan umysłu Żorża i jego niespodziewane szusy.
Dyzma zastał go jeszcze w łóżku. Jadł właśnie kaszkę na mleku i gwizdał jakąś piosenkę. Ratlerek siedział na kołdrze i od czasu do czasu od niechcenia lizał kaszkę z talerza swego pana.
Lokaj zamknął drzwi za Dyzmą i teraz dopiero Ponimirski spostrzegł jego obecność.
— Dzień dobry — powiedział Nikodem.
— A! — roześmiał się hrabia. — Mój szanowny kolega! Odstaw-no, kolego, tę parszywą kaszkę.
Nikodem posłusznie wykonał rozkaz i usiadł na krześle tuż przy łóżku. Ponimirski przyglądał się mu z jadowitym uśmiechem. Jego ogromne oczy, osadzone w bezkrwistej twarzyczce chorowitego dziecka, ostry nos i ruchliwe wąskie wargi zdradzały wielkie ukontentowanie.
— Jakże zdrowie pańskie? — zaczął Dyzma — podobno ciężko pan chorował?
— Dziękuję. Niech się kolega o moje zdrowie nie troszczy.