— Dokąd?
— Do pałacu!
W dwa dni po przyjeździe młodych państwa, wrócił też do Koborowa Krzepicki, który likwidował w Warszawie interesy pryncypała.
Musiał odrazu wziąć się do wielkiej roboty, gdyż właśnie rozpoczynano dostawy progów kolejowych, a i normalne prace wiosenne wymagały nieustannego dozoru. Z tego względu mało czasu mógł poświęcić Nikodemowi i jego żonie, którzy zresztą nie martwili się z tego powodu. Dnie i tygodnie upływały im na rozrywkach, jakich mogły dostarczać wycieczki łodzią, samochodem, końmi i wreszcie gra w bilard.
Nina czuła się zupełnie szczęśliwa. Wprawdzie rodziły się w niej od czasu do czasu pewne wątpliwości, lecz wszelkie objawy, przemawiające przeciw niemu, kładła na karb jego dziwactw i uprzedzeń, które należało tak znakomitemu człowiekowi i tak wybitnej indywidualności przebaczyć. Zresztą tyle miała tytułów do gorącej dla niego wdzięczności! Jeżeli zaś w ciągu dnia nasuwały się jej powątpiewania i przypuszczenia, przychodziła noc i swemi wrażeniami zacierała wszystko. Zmysły Niny, które tak długo nie znajdowały naturalnego ujścia dla swego wybujałego rozrostu, były w niej elementem decydującym.
To też małżeństwo czuło się dobrze i zapowiadało się trwale.
Po dwóch miesiącach dopiero zamierzali złożyć wizyty w okolicznych dworach i zacząć przyjmować u siebie, tembardziej, że na lato oczekiwali pani Przełęskiej i wielu gości z Warszawy.
Nikodem sporo czasu poświęcał nauce. Zamykał się w bibljotece z Ponimirskim, lub sam i czytał. Robił to z niechęcią, lecz dość miał sprytu na to, by rozumieć, jakie korzyści daje książka, czy język obcy.