Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/333

Ta strona została uwierzytelniona.

Nieraz wieczorem przy kolacji mimochodem wspominał o rzeczach świeżo przeczytanych, cytując poglądy różnych pisarzy, i widział efekt, jaki tem wywoływał przy stole. Nie tylko Nina, lecz i Krzepicki wysłuchiwali z szacunkiem jego powiedzeń. Wkrótce w Koborowie utarł się termin dla godzin spędzanych przez Nikodema w bibljotece. Nazywało się to, że pan dziedzic „pracuje naukowo“.
Zrzadka tylko Dyzma odwiedzał folwarki i zakłady przemysłowe. Całe gospodarstwo było na głowie Krzepickiego, a ustawiczny wzrost dochodów był namacalnym dowodem, że nowy administrator świetnie sobie daje radę.
Zorż Ponimirski szybko przystosował się do swej nowej roli i zachowywał się w sposób nie dający Nikodemowi powodów do niezadowolenia. Wprawdzie bywały wypadki, że wyrywał się z jakiemś dwuznacznem słowem, czy z sarkastycznym śmiechem, lecz zaraz opanowywał się i cichł pod groźnem spojrzeniem szwagra. Z siostrą prawie nie rozmawiał. Czuł do niej zadawniony żal, a zresztą miał manję uważania kobiet za istoty pozbawione zdolności myślenia i rozumowania.
W każdym razie używał w pełni oddawna nieposiadanej swobody, jeździł konno, a nawet samochodem. Dyzma pozwolił mu na to, pocichu żywiąc nadzieję, że kiedyś kark skręci.
Żorż jednak, chociaż urządzał masę psikusów, awantur i breweryj, jeżeli o jego własną skórę chodziło, umiał być ostrożny. Jego lekki obłęd, nieszkodiwy dla otoczenia, wkrótce stał się ulubionym tematem anegdotek w całej okolicy.
Krzepickiego traktował wyniośle. Podawał mu dwa palce i z reguły nie odpowiadał na jego pytania, jeżeli nie zawierały „proszę pana hrabiego“. Krzepicki śmiał się z tego i nic sobie nie robił z fum Żorża:
— Śmieszny warjat — mówił — zawsze się ubawię jego wybrykami. Na wsi to nieoceniona rzecz. Teraz rozumiem dlaczego dawniej królowie trzymali błaznów.
— Niech go cholera weźmie — odpowiadał Dyzma.