ludzka pełnej krwi. Wyobrażam sobie, jakie musi mieć mięśnie brzucha i ud! Nie wiedziałem, hrabi[o, że na] Kresach, gdzie chłopstwo pod względem eugenicznym tak fatalnie się prezentuje, zobaczę coś tak okazowego. Zresztą one wszystkie są ładne. Do djaska, nawet mają rasę! Niewytłumaczalne!
Żorż umieścił monokl w orbicie oka i spojrzał lekceważąco na Rehlfa:
— Owszem, całkiem wytłumaczalne, baronie. Ponimirscy są panami na Koborowie od pięciuset lat, a o ile mi wiadomo, żaden z moich czcigodnych przodków nie był przeciwnikiem uświadamiania ludu w jego nadobniejszej połowie.
— Rozumiem, rozumiem — pokiwał głową baron — a plebs wciąż twierdzi, że my, arystokracja, zajmujemy się wyłącznie ulepszaniem rasy koni i bydła. Dość spojrzeć na te chłopstwo, by stwierdzić, że i w tej dziedzinie my robimy najwięcej...
— Przepraszam — przerwał Ponimirski — jakto my?
— No, arystokracja.
— W takim razie nie zrozumieliśmy się. Ja mówiłem o rodzie Ponimirskich, o starej arystokracji.
Schował monokl do kieszeni i odwócił się od czerwonego jak burak, barona.
Po okolicznościowych przyśpiewkach przyszła kolej na tańce i pijatykę. Ponieważ wieczór był wyjątkowo chłodny i panie zaczęły się na to skarżyć, towarzystwo z tarasu przeniosło się do pałacu. Pozostał tylko Dyzma, który nie tyle z obowiązku, ile dla przyjemności tańczył zapamiętale z dziewuchami, a najwięcej z przodownicą. Nie zwracając uwagi na ponurą minę jej narzeczonego, barczystego robotnika z tartaku, w pewnej chwili wziął dziewczynę pod rękę i poprowadził do parku.
Ta nie opierała się panu dziedzicowi. A narzeczony urżnął się z tego powodu do reszty.
Baron Rehlf, wracając z przechadzki po parku, gdzie chciał wysapać swoją złość na tego idjotę Ponimirskiego, stał się mimowolnym widzem pewnej sceny, która nasunęła mu taką refleksję:
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/338
Ta strona została uwierzytelniona.