pan, panie prezesie, zechce stworzyć nowy gabinet i stanąć na jego czele.
Dyzma niepewnym ruchem wziął kopertę i drżącemi rękoma wyjął z niej arkusz papieru. Czytał, lecz litery skakały mu przed oczyma.
Istotnie, odręczne pismo zawierało powtórzenie tego, co powiedział Litwinek. Pomału złożył list. Na jego twarzy malowała się troska.
— Pan Prezydent nie wątpi, — ciągnął Litwinek, — że pan prezes nie odmówi mu, zwłaszcza dziś, w dobie ciężkich zadrażnień politycznych i ostrego kryzysu gospodarczego, kiedy trzeba kraj ratować przed staczaniem się po równi pochyłej. Trudne i wielkie to zadanie. Pan Prezydent wierzy, że właśnie pan, który cieszy się nie tylko jego, lecz całego społeczeństwa zaufaniem, skutecznie temu podoła. Że wysoki autorytet, wiedza i doświadczenie, jakie są udziałem pana prezesa, dadzą pełnię rękojmi, iż stworzy pan rząd silnej ręki, że podźwignie pan pomyślność kraju, który z takiem utęsknieniem oczekuje silnego człowieka. Pozwoli pan, że złożę i moje skromne zapewnienie, że wierzę, iż tylko pan może tego dokonać, panie premjerze.
Skłonił się nisko i umilkł.
Efekt był kolosalny.
Litwinek poraz pierwszy spełniał misję tak zaszczytną i pragnąc wywołać potężne wrażenie, nie zawiódł się.
Na wszystkich twarzach znać było wzruszenie. Oto w ich obecności ster nawy państwowej przechodził w ręce człowieka, co tu gadać: — wielkiego człowieka!
Nina, blada jak papier, kurczowo wpiła się palcami w poręcz krzesła, Wareda miał minę, jakby za chwilę miał się rozpłakać. Krzepicki stał z podniesioną głową i dumnem spojrzeniem obrzucał obecnych. Z za jego ramienia patrzyły rozwarte niebywałem zdumieniem ogromne niebieskie oczy Żorża Ponimirskiego.
Nikt nie ośmielił się usiąść.
Pierwszy ruszył się wojewoda Szejmont. Podszedł do Nikodema i, nisko pochylając głowę, uścisnął jego rękę:
— Zechce pan premjer przyjąć naprawdę serdeczne
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/343
Ta strona została uwierzytelniona.