Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/346

Ta strona została uwierzytelniona.

skłaniania się pryncypała ku przychylnej decyzji — panie prezesie, ot już mam myśl: — wkrótce po objęciu urzędowania wyjedziemy do Londynu.
— Poco? — z niechęcią zapytał Dyzma.
— Poco? Po pożyczkę zagraniczną, kto inny nie dostałby, ale pan ma przecież tam szalone stosunki. Zapewne nie jeden z pańkich kolegów oxfordskich zajmuje teraz w angielskiem życiu publicznem wysokie stanowisko. A nuż uda się panu prezesowi uzyskać pożyczkę?
Krzepicki nie zdawał sobie sprawy, że sam dobił swoje pragnienia.
Nikodem zmarszczył brwi i ręką dał mu znak, by zamilkł.
— Tak — myślał — zupełnie zopamniałem o tem... Jako premjer musiałbym przyjmować różnych ambasadorów... Może nawet jeździć do Genewy. Wprawdzie mógłbym wziąć tłumacza, ale zarazby wyszło na jaw, że ja oprócz polskiego, to żadnym językiem ani be, ani me... I o tym parszywym Oxfordzie... A zresztą poco mi to?...
Podniósł się z krzesła. Nina i Krzepicki patrzyli nań z niepokojem.
— Otóż postanowiłem — odezwał się głosem, któremu nadał ton bezwzględnej stanowczości — premjerowstwa nie przyjmuję.
— Panie prezesie, ależ...
— Żadnego gadania! Nie przyjmuję i już. Fertik!
Krzepicki opadł na krzesło, Nina stała, jak skamieniała.
Nikodem poprawił włosy, wysoko podniósł głowę i otworzył drzwi.
W hallu natychmiast zapanowało milczenie i wszyscy zerwali się na równe nogi.
Dyzma nie zamykając za sobą drzwi, zrobił trzy kroki w kierunku dra Litwinka. Rozejrzał się i powiedział cichym głosem:
— Panie Litwinek, powtórz pan Panu Prezydento-