— Mojem zdaniem, zarówno panie jak i pan pułkownik, mylicie się i to grubo. O ile obserwowałem działalność prezesa Dyzmy, oraz o ile go znam osobiście, ten człowiek nie jest zdolny do kierowania się względami na osobiste sprawy.
— To mąż stanu całą gębą! — zawołał wojewoda Szejmont. — Jeżeli teraz odmówił, widocznie ma jakieś głębsze powody natury politycznej.
— Ależ kraj stacza się ku przepaści!
— Nam się tak zdaje — uśmiechnął się wojewoda — nam się tak zdaje. Ale w gruncie rzeczy nie jest tak źle. Jestem pewien, że prezes, który się na sprawach ekonomicznych lepiej od nas rozumie, nie widzi jeszcze tak wielkiego niebezpieczeństwa, by osobiście musiał śpieszyć na ratunek.
— Przecie już raz ratował! I to jak skutecznie!
— Cincinnatus — rzekł sentencjonalnie wojewoda — daje się oderwać od pługa tylko w razie ostatecznego niebezpieczeńtwa!
— Tak, tak! — zawołała z egzaltacją jedna z pań. — Wówczas stanie u steru i uratuje naszą ojczyznę!
— Niezwykły człowiek — rzekł drżącym głosem dr. Litwinek.
— Wielki człowiek — zaakcentował wojewoda.
Nagle z kąta rozległ się długi skrzeczący śmiech.
Ponimirski dotychczas siedział cicho, a że nikt nań nie zwracał uwagi, nie zauważono jego ironicznej miny. Żorż przysłuchiwał się i wreszcie nie wytrzymał. Śmiał się teraz zataczając się na krześle.
— Z czego się pan śmieje? — obrażonym tonem zapytał wojewoda.
Żorż zerwał się, urwał z miejsca śmiech, kilkakrotnie próbował założyć monokl, lecz ręce mu tak się trzęsły, że nie mógł sobie dać z nim rady. Był zdenerwowany i wzburzony do ostatnich granic.
— Z czego? Nie z czego, moi państwo, tylko z kogo?! Z was się śmieję, z was! Z całego społeczeństwa, z wszystkich kochanych rodaków!
— Panie!...
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/348
Ta strona została uwierzytelniona.