kiedy zaś dorożka ruszyła z miejsca, zawołała:
— Wrócisz?
— Wrócę — odkrzyknął Dyzma i machnął kapeluszem.
Drugą klasą jedzie się znacznie wygodniej niż trzecią. Po pierwsze zamiast twardych ławek są tu sprężynowe kanapy, po drugie pasażerowie są znacznie milsi, a i służba kolejowa grzeczniej się odnosi niż w trzeciej.
Dyzma rozkoszował się swą pierwszą podróżą w warunkach, które dawały mu wrażenie, że oto jest panem całą gębą i że nie tylko naczelnik Urzędu Pocztowego w Łyskowie, ale nawet obaj Winderowie, ojciec i syn, niczem nie zaimponowaliby mu teraz.
Kilka osób, które zajęły miejsca w tymże przedziale, wkrótce wysiadło i Dyzma pozostał sam. Nie chciało mu się spać. Zresztą należało gruntownie obmyśleć całą sprawę.
Rozumiał już teraz dobrze, że niespodziewaną propozycję Kunickiego zawdzięcza wyłącznie temu, że ten stary wyga wziął go za wpływową osobistość, pozostającą z ministrem Jaszuńskim w bliskich stosunkach. Oczywiście, rozwianie tego złudzenia równałoby się rezygnacji z tej niewiarygodnie wysokiej pensji. Cały tedy spryt należy wysilić w tym kierunku, by Kunickiego utwierdzić w mylnem przekonaniu i jak najdłużej pobierać tę pensję. Utrzymanie i mieszkanie będzie darmowe. Wydatki zatem ograniczą się do zaledwie kilkudziesięciu, niech stu, złotych miesięcznie. Zatem dwa tysiące czterysta oszczędności!
— Ba! Żeby chociaż ze trzy miesiące wytrwać. A może pół roku?...
Uśmiechnął się do siebie. Później możnaby na procenty chociażby pożyczać i żyć jak jaśnie pan nic nie robiąc.
Tylko trzeba kołować starego jak najdłużej i mieć się na baczności, żeby się nie wsypać. Wogóle mówić jak najmniej, a o sobie ani jednego słówka. Stary też nie w ciemię bity i jakby tylko najmniejsze podejrzenie powziął — przepadło wszystko.
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.