Pociągnął łyk kawy, wskutek czego znalazła się pauza, wystarczająca na odezwanie się blondynki:
— I jakże się panu podobało?
— Bardzo bogato — odparł poprostu Dyzma.
Na twarz blondynki buchnęły rumieńce. W oczach odbiła się niewymowna przykrość:
— To, proszę pana, gust mojego męża.
— Che, che, che, — zaśmiał się Kunicki — mówiłem to już panu Nikodemowi. A niech pan sobie wyobrazi, że Nina pierwszą scenę małżeńską, che, che, che, właśnie o to mi zrobiła, gdyśmy przyjechali po ślubie do Koborowa. Oto jest wdzięczność niewieścia. Ja tu, panie, na głowie stawałem, żeby mojej pani usłać gniazdko, a ona jeszcze mi scenę zrobiła. I niech pan sobie wyobrazi...
— Przestań, proszę — przerwała pani Nina.
— Nie rozumiem cię, papo, — dodała szatynka — poco nudzisz pana Dyzmę opowiadaniem o rzeczach, które w dodatku sprawiają przykrość Ninie?
— Ależ ja nic nie mówię, nic nie mówię, kochanie. Zresztą, zaraz was uwolnimy od naszego towarzystwa, bo muszę panu Nikodemowi pokazać Koborowo. Powiadam panu...
— Może pan Dyzma jest zmęczony — wtrąciła pani Nina.
— Boże broń — zaprzeczył Nikodem.
— No widzisz, no, widzisz — zaszeplenił zadowolony Kunicki — nas, ludzi interesu aż korci, żeby wszystko pożyteczne, wszystko istotne i jedynie ważne zaraz poznać.
— Papo, nie mów za pana Dyzmę — przerwała córka; — wątpię, czy dla każdego podkłady kolejowe i odpadki drzewne są rzeczą najistotniejszą i jedynie ważną. Prawda, proszę pana? — zwróciła się do Dyzmy.
— No, naturalnie, pani ma rację, — odparł ten ostrożnie — są rzeczy znacznie ważniejsze.
Kunicki zaśmiał się cicho i zatarł ręce:
— Tak, tak, od podkładów są rzeczy ważniejsze! Naprzykład kwestja otrzymania większego kontyngnetu drzewa i kwestja uzyskania dostaw!
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.