— A co pan sądzi? — zdziwił się Kunicki. — Przecie to klęska dla rolnictwa.
Dyzma chciał powiedzieć, że tego nie rozumie, ale ugryzł się w język. Lepiej być ostrożnym.
— Klęska, — powtórzył Kunicki, — ceny lecą na łeb, na szyję. Za dwa miesiące zboże będziemy sprzedawali za psie poszycie. Klęska urodzaju, panie drogi.
— Aha! — pomyślał Dyzma — widzisz, ktoby to przypuszczał. Ale najlepszy sposób to jak najmniej gadać, albo, broń Boże wypytywać!
— No, to zrozumiałe — rzekł głośno — tylko ja nie sądzę, żeby miało być źle, jak pan przepowiada.
Zamilkł; przyszło mu do głowy, że jednak trzeba coś dodać, żeby nie wyglądać na naiwnego. To też powiedział ot tak, na wszelki wypadek:
— Zboże podrożeje.
— Ba, jedynie w tym wypadku, jeżeli rząd zacznie magazynować zboże.
— A kto panu powiedział, że nie zacznie?!
— Co pan mówi?! — podskoczył Kunicki.
Dyzma przestraszył się, że palnął jakieś kapitalne głupstwo, ale wnet się uspokoił, gdyż jego towarzyszowi, aż zaświeciły się oczy:
— Królu złoty! Co pan mówi? Czy to już postanowione?
— Narazie projekt...
Kochany panie Nikodemie! Ależ to genjalna myśl! Genjalna! Obowiązkiem rządu jest ratowanie rolnictwa, przecie, na miły Bóg, cały dobrobyt kraju opiera się na rolnictwie. Do djabła, u nas jest poprostu jakaś manja do przerabiania struktury gospodarczej kraju! Przecie Polska liczy siedemdziesiąt procent rolników! Siedemdziesiąt procent. Nie przemysł, nie kopalnie, nie handel, lecz właśnie rolnictwo, produkty rolne, zwierzęce i drzewne — to jest podstawa wszystkiego. Dobrobyt rolnika, to dobrobyt wszystkich i fabrykanta i kupca i robotnika! Panie Dyzma, powinien pan, to pański święty obowiązek wobec ojczyzny, wyzyskać wszystkie swoje wpływy w rządzie, żeby przeforsować ten genjalny projekt! Żeby
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.