rząd skupił całą nadwyżkę! Boże! Same Koborowo z folwarkami...
Zaczął w myśli obliczać ewentualny zysk, gdy Dyzma powiedział:
— Rozchodzi się tylko o pieniądze. Niema pieniędzy.
— Pieniędzy, pieniędzy? — zaperzył się Kunicki — to jest drobiazg, to jest niepoważna przeszkoda. Przecie państwo może wypuścić obligacje. Obligacje zbożowe choćby na sto miljonów złotych. Płacić obligacjami i koniec. Oczywiście, oprocentowanemi, przypuśćmy na pięć od sta, nawet cztery od sta. Uważa pan? Powiedzmy, sześcioletnie. A przecie, do pioruna, w ciągu sześciu lat musi przyjść dobra konjunktura conajmniej dwa razy. Wówczas sprzedaje się cały zapas zagranicy i jest świetny interes. Uważa pan? A korzyści ogromne: primo, uratowanie cen, secundo, wzmożenie obrotów, bo obligacje muszą być, oczywiście, bezimienne. Przecie w ten sposób państwo wstrzyknie na rynek wewnętrzny nowych sto miljonów, a to już jest suma, która wpłynie zbawiennie na naszą katastrofalną ciasnotę gotówkową. Królu złoty! Powinien pan o tem koniecznie pogadać z ministrem Jaszuńskim...
— Mówiliśmy już z nim wiele na ten temat i kto wie...
Urwał, a jednocześnie pomyślał:
— To mocny łeb, niech tego starego djabli wezmą. Taki to i ministrem chyba mógłby zostać.
Kunicki nie ustawał w rozważaniu kwestji. Wytaczał argumenty, robił zastrzeżenia i wątpliwości, by je natychmiast rozbić logicznem rozumowaniem, szeplenił coraz więcej, mówił coraz prędzej i z emocji wymachiwał batem.
Tymczasem droga zawróciła do lasu i jechali teraz wśród wysokopiennych sosen.
Na obszernej polanie piętrzyły się sągi drzewa wzdłuż wąskich szyn kolejki polowej. Właśnie minjaturowy parowozik zaczął sapać i syczeć, usiłując ruszyć z miejsca kilkanaście wagonetek, naładowanych wielkiemi klocami. Dopomagały mu w tem dwa szeregi robotników,
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.