Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Karjera Nikodema Dyzmy.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

Machnął ręką i zapalił papierosa.
Z oddali doleciał niski głęboki głos gongu. Kolacja.
Dyzma wstał z ławki i poszedł w kierunku pałacu.


ROZDZIAŁ 4.

Kolacja składała się z kilku potraw, które podawał lokaj sztywny i bezszelestny. Nastrój był nieco lepszy, niż przy śniadaniu. Kunicki, czy tam Kunik, mniej się zajmował interesami i Dyzmą, zato zasypywał swą wymową żonę i córkę, wypytując je o rodzaj zakupów.
Pani Nina odpowiadała uprzejmie, lecz zimno, natomiast Kasia tylko zrzadka raczyła bąknąć krótkie „tak“ lub „nie“, zaś większość skierowanych wprost do niej pytań pomijała milczeniem. Po dziwacznej rozmowie z Ponimirskim, Nikodem zupełnie nie rozumiał już istoty tego lekceważenia ze strony córki, lekceważenia, które sięgało obraźliwej impertynencji. Chciał w jakiś sposób rozgryść niejasną sytuację i głowił się nad tem, jak to najzgrabniej zrobić, niczego jednak nie wymyślił.
Po kolacji Kunicki zaproponował spacer i chociaż Kasia wzruszyła ramionami, pani Nina odparła:
— Owszem, przejdę się z przyjemnością.
Idąc na przedzie z mężem, postukującym grubą laską i pozostawiającym za sobą smugę dymu cygara, skierowała się do parku, lecz nie w te jego okolice, które już znał Dyzma. Tam były gęste stare drzewa, tutaj zaś przeważnie trawniki i klomby, gdzieniegdzie tylko na tle ciemniejszego szafiru nieba rysowały się malownicze kępy wysmukłych drzew.
Nikodem z konieczności został w towarzystwie Kasi. Milczeli, a że w parku panowała zupełna cisza, dolatywał do nich szmer półgłosem prowadzonej rozmowy Kunickich. Jakże śmiesznie wyglądali tak obok siebie: on, mały, irytująco ruchliwy i gestykulujący staruszek, przy żonie młodej, zgrabnej, niemal posągowej, idącej równym, spokojnym, płynnym krokiem.
— Uprawia pan tennis? — spytała Kasia.