„Pierwsza brygada“, „czwarta brygada“ i djabli wiedzą ile jeszcze dalszych. Dorwali się do żłobu i rządzą. Gdzie masz „dumę wolności“, przecież to brzmi, jak żart!
— Dlaczegóż naród na to pozwala? — zapytała pani Rzecka.
Andrzej spojrzał na nią i odparł:
— Nie naród, nie naród, tylko naszę pokolenie, zdemoralizowane niewolą, zdeprawowane wojną. Nasze pokolenie, pokolenie rozbitych ołtarzy, podeptanych tradycyj, wyzute z dogmatów. Pokolenie, któremu, gdy zabrakło ideału walki o niepodległość — zabrakło steru i busoli. Dojutrki. Mówimy: „pierwsza brygada“ „czwarta brygada“… Całe nasze pokolenie jest tą ostatnią brygadą niewoli, ostatnią brygadą wielkiej wojny… I póki nie wymrze to pokolenie, póki nie przyjdzie pomór na ostatnią brygadę, póty nie zacznie się nowe życie.
Na taras wszedł Janek i stanął zasłuchany.
Z pod wysokiego czoła patrzyły duże myślące oczy, usta zacisnęły się twardą linją. Smukły, jak młody dębczak, stał mocno na nieco rozstawionych nogach z rękoma wspartemi o biodra.
Za konarami starych lip gasło czerwone, krwią nabrzmiałe słońce.