Andrzej szybko cofnął rękę, oszołomiony przyznaniem się Leny, zapomniał o Irenie, nie liczył się z tem, że przecie może tu wejść, zdziwiona długą jego nieobecnością.
Widział teraz paradoksalność swojej sytuacji. Ira nie ruszyła się z miejsca, a w jej oczach błyskały ogniki ironji.
— Pani daruje — bąknął z półukłonem w jej stronę — za chwilę służę.
Lecz Irena z całą swobodą i perfidną prostodusznością zaoponowała:
— Ale, Andy! Kto widział damy przyjmować w kuchni! Fi! Sądzę, że nie weźmiesz mi za złe, jeżeli w twojem imieniu będę robiła honory domu?
Andrzej skrzywił się niemiłosiernie. Był wściekły i chętnie wyszedłby teraz, zostawiając je obie. Niech się dzieje, co chce! Jednakże trzeba było jakoś wybrnąć z tej matni. Już miał gotową odpowiedź: „Ta pani przyszła tylko na chwilę i proszę cię zostaw nas tymczasem samych“, gdy spostrzegł się, że nie może wszak mówić „per ;,ty“ do jednej w obecności drugiej. Użycie zaś znowu słowa „pani“ byłoby śmieszne.
Tymczasem Ira, która widocznie rozkoszowała się swoją strategiczną przewagą, nie ustępowała:
— Państwo pozwolą! Ale, Andy, przedstawże nas! Właściwie to tylko pani mnie nie zna — zwróciła się wprost do Leny i, wyciągając śmiało rękę, dodała:
— Pani jest tak popularna w Warszawie… Nazywam się Żabianka.
Lena bez uśmiechu podała rękę. Nie mogła jej jednak cofnąć, bo Irena bez ceremonji pociągnęła ją do drzwi.
— Niechże pani pozwoli. Andy — odwróciła się już w korytarzu — dasz nam herbaty, prawda?
Został pośrodku kuchni. W tak głupiem położeniu nie znajdował się jeszcze nigdy.
Dręcząca myśl o haniebnej roli Leny potęgowała jego rozdrażnienie.. Wiedział, co jest teraz jego obowięzkiem,
Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/97
Ta strona została skorygowana.