Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

Bezczelnie spojrzała mi w oczy i skłamała:
— Żadnych gości nie mam proszę pani.
— Czy pan Tonnor pozwala panience używać gramofonu?
— Nigdy mi nie zabrania, proszę pani.
Nie mogłam już dłużej patrzeć na jej wyzywającą minę i przysięgłam sobie że na głowie stanę, a przeprowadzę u Roberta wyrzucenie jej za drzwi. Powinien sobie wziąć lokaja. Co to jest, by młody mężczyzna nie miał lokaja. To nawet jest w złym guście. A już jeżeli służącą, to niech weźmie jakąś starszą poważną kobietę.
Najgorsze było to, że przed tą gęsią nie mogłam wytłumaczyć się po co przyszłam.
To jednak jest zastanawiające, jak ważną jest rzeczą pretekst.
Nie wiem, czy ktokolwiek się nad tym kiedy zastanawiał. A szkoda. Warto by o tym napisać całą rozprawę. Dla człowieka pierwotnego pretekst jest rzeczą zbyteczną. Swoje działania przeprowadza on brutalnie, nie szukając żadnych uzasadnień prawdziwych, czy pozornych. My, ludzie kulturalni, w tysiącznych wypadkach musimy się uciekać do pretekstu. Na przykład w czasach przedwojennych upuszczało się chusteczkę, by interesujący nas mężczyzna mógł ją podnieść. Dziś ten sposób jest już oczywiście nie do użycia, i za każdym razem trzeba wymyślać coś nowego. Nie należy to do rzeczy łatwych.
Czasami kwestia zbliżenia się z kimś uzależnia się od takiego drobiazgu jak to, czy dany pan znajdzie pretekst, by kobietę wziąć za rękę. Chodzi tylko o ten pierwszy krok. Dalej rzecz rozwija się inercjonalnie. Będę musiała pomówić o tym ze stryjem. Robert też jest bardzo inteligentny, ale mam wrażenie, że dla niego kwestia pretekstu raczej nie istnieje. Ma typ mężczyzny na wskroś nowoczesnego. A kto wie, czy nowoczesność nie polega właśnie na pierwotności. Tak przynajmniej twierdzi ojciec. Ci starsi panowie miewają czasami rację.