Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.
MÓJ PAMIĘTNIK

Mój Boże! Któraż z nas kobiet nie jest najgłębiej przekonana, że jej osobiste przeżycia, jej myśli i uczucia są czymś tak oryginalnym i fascynującym, że zasługują na druk. Szczęściem jest móc podzielić się z wszystkimi ludźmi na świecie swoimi tajemnicami, poruszyć ich serca, czuć wokół siebie ciepłą reakcję tych tysięcy dusz podobnie odczuwających jak ja. Do tego dodać trzeba świadomość, że zwierzenia takie mogą być pożyteczne dla wielu wielu kobiet, które mogą się znaleźć w zbliżonych sytuacjach i poznawszy już moje doświadczenie mądrzej i lepiej potrafią z nich wyjść.
To wszystko co chcę opisać, zaczęło się w pierwszych dniach stycznia. Zaraz po Nowym Roku. Jak dziś pamiętam był to —

Wtorek

Od rana dręczyły mnie złe przeczucia. Wspomniałam nawet o tym Tuli, gdyśmy się o dwunastej spotkały w Sim‘ie. Nie zwróciłam nawet na to uwagi, że miała fatalnie dobraną woalkę do kapelusza. Jacek nie odesłał mi samochodu i wszystkie sprawunki musiałam załatwiać taksówką. Gdy wróciłam do domu było już oczywiście po czwartej. Nie miałam wątpliwości, że Jacek zjadł obiad beze mnie i po to właśnie weszłam do jego gabinetu, by mu z tego powodu zrobić lekką wymówkę. W ostatnich czasach, mówiąc ściśle, od Bożego Narodzenia stał się mniej uważny i mniej delikatny niż dawniej. Zdaje się, że trapiły go jakieś zmartwienia.
Jacka w gabinecie nie było. Jego bonżurka leżała nietknięta