Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

może mnie dłużej zatrzymać, bo spodziewa się wizyty jednego interesanta, o którym na śmierć zapomniał. Był jakby trochę zwarzony. Może niepotrzebnie mu powiedziałam o tym podobieństwie. Nikomu nie sprawia przyjemności podobieństwo osób nie z towarzystwa. Postarałam się zatrzeć to wrażenie i zdaje się, że to mi się udało. Pożegnał mnie bardzo czule i prosił, bym jutro zadzwoniła.
Wracałam do domu w świetnym nastroju. Zabawne, jak się czasem pamięta niektóre twarze. Wychodząc od Roberta spotkałam na ulicy tego jegomościa, który obżerał się jajecznicą w mleczarence na Żoliborzu. Sądzę, że dlatego zapamiętałam tak dobrze jego rysy, że jest to chyba najbardziej bezmyślna twarz, jaką w życiu widziałam.
W domu przekonałam się, że Jacek naprawdę wziął do serca to co mu powiedziałam. Już w przedpokoju Józef mi zakomunikował, że ciotka Magdalena jutro rano wyjeżdża na wieś. Nareszcie pozbędę się z domu tej obrzydliwej kobiety. Prędko wzięłam kąpiel i pojechałam do fryzjera. Dziś mamy bal w ambasadzie francuskiej.

Niedziela

To straszne! Do tej chwili nie mogę się otrząsnąć z wrażenia. Jakie szczęście, że Jacek o niczym nie wie! Do śmierci nie zapomnę pułkownikowi tej jego delikatności. Jest naprawdę dla mnie bardzo dobry. Nie wyobrażam sobie o co Jacek mógłby mnie posądzić, gdyby się dowiedział. W kostnicy omal nie zemdlałam.
Dowiedziałam się o wszystkim wczoraj rano. Gdy zadzwoniłam do Roberta po wyjściu Jacka, usłyszałam jakiś zupełnie obcy głos. Odłożyłam słuchawkę, co było rzeczą zupełnie zrozumiałą. Kiedy jednak po paru minutach wzięłam ją ponownie do ręki, przekonałam się, że tam się nie rozłączono. Ponieważ