Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pozornie dużo. Ale z tego wszystkiego niewiele da się dla nas wyciągnąć. Oczywiście najskrupulatniej przesłałem wszystkie te informacje do biura detektywów w Brukseli. Wątpię jednak, by im na coś się przydały.
— Więc cóż poczniemy?
— Musimy uzbroić się w cierpliwość. Trzeba liczyć na przypadek.
— Czy stryj próbował po prostu ją upoić?
Zaśmiał się:
— Niestety, wszystkie próby tu na nic się nie zdadzą. Miss Elizabeth Normann twierdzi, że jej organizm ma idiosynkrazję do alkoholu. Kiedyś, kiedy była jeszcze małą dziewczynką, wypiła kieliszek szampana i dostała takiego zatrucia, że omal nie umarła.
— Czy to może być prawdą?
Stryj Albin wzruszył ramionami:
— Być może, ale to i tak nie ma żadnego znaczenia dla sprawy. Co zaś do twego spostrzeżenia, że nie zależy jej na pieniądzach, wydaje mi się ono zupełnie słuszne, gdyż ta kobieta jest na pewno bogata. Ma wspaniałą biżuterię, wartości kilkuset tysięcy, bardzo drogie futra i najlepsze toalety. Znam się na tym trochę. Musi rozporządzać dużym majątkiem. Poza tym jest najnormalniejsza w świecie. Ma żywą wyobraźnię, wszechstronne zainteresowania, zna się na muzyce, na malarstwie, na architekturze, na urbanistyce. Lubi poznawać nowych ludzi.
— Czy stryj przedstawił jej kogoś?
— O, tak. Kilku panów.
Przeraziłam się:
— Jakże stryj mógł sobie pozwolić na taką nieostrożność?! Przecież oni w rozmowie z nią mogą wymienić, na pewno wymienią nieraz nazwisko stryja. Wówczas ona od razu się połapie, że to nie przypadkowo pan, którego poznała nosi to samo nazwisko, co moje panieńskie.