Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Pamiętnik pani Hanki.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

— Kocham cię tak, jak już nigdy nikogo kochać nie będę.
Byłam zupełnie szczęśliwa. I z tego co mi mówił, i z tych spojrzeń, którymi wodzili za mną mężczyźni i z tego, że tak ładnie wyglądałam i z tego, że miałam prześliczną sukienkę, której skromność podkreślała jeszcze bardziej moją młodość w porównaniu z tą rudą wydrą. Miała wprawdzie na sobie bardzo szykowną suknię wieczorową z pękiem storczyków, ale wyglądała conajmniej na trzydziestkę. Na dobrze zakonserwowaną trzydziestkę.
Musiała i ona to odczuć, gdyż wkrótce wstała i całym towarzystwem przenieśli się do cocktail-baru.
Poczciwy Toto w całej swojej naiwności zapytał, zwracając się do mnie i do Jacka:
— Czy nie wiecie, kto to jest ta dama w towarzystwie pana Niementowskiego?
Jacek zmieszał się, a ja powiedziałam:
— Skądże możemy wiedzieć? Przecież nie jest dla ciebie tajemnicą, że z panem Niementowskim nie utrzymujemy żadnych stosunków.
Toto najniezręczniej w świecie mruknął:
— Przepraszam...
Coraz bardziej się dziwię, co ja mogłam w nim widzieć. Zawsze ceniłam u ludzi lotną inteligencję. Wyobrażam sobie, jaki byłby Toto, gdyby nie pochodził ze swojej sfery, gdyby nie miał swojej kindersztuby. I czym by mógł się wówczas zajmować? Zostałby groomem lub kamerdynerem. Gdy się ich obu widzi razem, Toto nie wytrzymuje najmniejszego porównania z Jackiem. Jacek jest czuły, wrażliwy i gorący. Jego opanowanie, jego dyskretny sposób bycia nikogo uważnego nie zwiodą. Najlepiej go określił Jarosław Iwaszkiewicz. Powiedział mi kiedyś:
— To romantyk w skórze klasyka.
Co prawda niezbyt dobrze orientuję się w sensie tego okre-