tek tych właśnie przejść. Niech pan sobie wyobrazi, że zemdlałam przy otwartym oknie i przez godzinę marzłam zanim mnie znaleziono. Zresztą to zdarzenie nie miało żadnego związku z tą zmorą, która zawisła nade mną od początku bieżącego roku, a mówiąc ściślej, od Bożego Narodzenia.
Tu z całą dokładnością, nie pomijając żadnego szczegółu, opowiedziałam mu wszystko od początku. Z rysów jego twarzy widziałam, jak wielkie to na nim wywarło wrażenie. Słuchał ze skupieniem i często w jego wzroku dostrzegałam zdumienie.
Gdy już opowiedziałam mu wszystko, p. Tadeusz zadał mi jeszcze kilka pytań, w związku ze sprawą Roberta, zrobił kilka uwag o mojej lekkomyślności i przechodząc do Elizabeth Normann powiedział:
— Biorąc rzecz prosto, nie macie innego wyjścia: pan Renowicki musi rozwieść się z tą damą i gdzieś po cichu wziąć powtórnie ślub z panią. Wtedy rzecz pod względem prawnym będzie uregulowana.
— Powtórnie? — przestraszyłam się. — Ależ po co?!
— Otóż widzi pani, droga pani Haneczko, wasz ślub wobec